poniedziałek, 26 marca 2012

Hi !

Siema, siema :D
Damn jak ja się stęskniłam za publikowaniem tutaj ;c
No ale kontynuować nadal nie mam zamiaru . Niech zostanie jak jest :3
Chciałam was tylko zaprosić na moje 2 blogi które piszę


HOPE YOU LIKE IT !

niedziela, 19 lutego 2012

NOWY BLOG :)

ZAPRASZAM WAS NA NOWE OPOWIADANIE KTÓRE ZNAJDZIECIE POD ADRESEM : http://www.wannafuckwith1d.blogspot.com/ 

DO TYCH CO PYTALI : NIE BEDE PISAĆ ŻADNEJ INNEJ CZĘŚCI FIVESEXGODS.

sobota, 18 lutego 2012

EPILOG

Pogrzeb Louisa odbył się 2 dni po jego śmierci w Londynie. Wszyscy musieli czekać na wypis Damona ze szpitala. Tata Hope czuł się świetnie mimo braku jednej nerki. Ciało chłopaka zostało przewiezione do Anglii prywatnym odrzutowcem w jasno-brązowej trumnie. Na pogrzebie był tłum wiernych Directioners oraz rodziny chłopców. Hope ledwo przeżyła widok trumny z ciałem jej wielkiej miłości, która była chowana do ziemi. Po skończonych uroczystościach dziewczyna została jeszczę chwilę na cmentarzu. Siedziała na ławeczce obok grobu i rozmawiała ze swoim chłopakiem jakby nadal żył. Dwa dni po pogrzebie dziewczyna nie mogąc znieść widoku Londynu i wszystkiego co przypomina jej Louisa wyjeżdża do Hiszpanii. Wchodząc do ich wspólnego mieszkania ma nadzieje, że za chwile chłopak uśmiechnięty wyjdzie z ich pokoju, usiądą przed telewizorem i będą oglądać filmy. Przywiozła ze sobą album ze zdjęciami całego zespołu. Album z roku spędzonego razem. Siedziała na podłodze, oglądając fotografie.
W mieszkaniu, w którym kiedyś mieszkała z chłopakiem.Wracały emocje i wspomnienia...Przychodziło niebo i odpływała ziemia. Pytała "co mam robić, co pomoże mi? Ja nie mogę dłużej w takiej samotności żyć, mija tyle dni wokół puste ściany, dlaczego musiał odejsć ktoś tak kochany?" Jego duch stał obok patrzył na jej łzy, dotykał policzka lecz nie czuła nic " wróciłem do ciebie, stoję tu jak dawniej. Chciałbym cię przytulić, kocham ciebie skarbie. Śmierć zabrała mnie, lecz moja dusza pozostała, obiecałem ci że nigdy nie zostaniesz sama. To uczucie było zawsze silniejsze od śmierci, nic nie rozerwie tej więzi". Ona wzięła jego zdjęcie w dłonie, całowała je, on stał koło niej, wolnym gestem odwróciła jeI zaczęła po nim pisać ocierając łzę "Wiem, że to miało być inaczej, wiem, że niczego nie naprawię płaczem.Tak bardzo pragnę z Tobą być.Kiedy nie ma Ciebie, ja już nie mam nic." Wyciągnęła nagle kilkanaście tabletek, chciał ją powstrzymać, lecz był tylko echem. Krzyczał, lecz jego krzyk był nierealny,próbował złapać ją, lecz był bezradny.Jej delikatne ciało osuwało się na ziemię.Jej oczy gasły a on tulił ją do siebi.eZrobiła to by być z ukochanym, by spotkać go w nieznanym

__________________________________________

jest epilog. Pewnie nie tego się spodziwaliście, w sumie ja też nie. Połowa to słowa z piosenki : KLIK . Jako jedyna nadawała się jako epilog. Miało powstać coś podobnego ale ta piosenka jest przepiękna i mówi o prawdziwej miłości. On umiera, ona go kocha i zabija się by spotkać go po drugiej stronie. Smutne, wiem.
Tym wpisem żegnam się z wami blogiem fivesexgods. Byłam z wami od 8 stycznia. Było 49 688 wejść i 1319 komentarzy w ciągu 41 DNI . Magia. Dziękuję wam bardzo ze czytaliście te 37 rozdziałów. Wiem że niektóre były zboczone, niektóre śmieszne inne zaś smutne. 
Mam w planach założyć wkrótce nowe opowiadanie ale na to jeszcze trochę czasu.
Jeszcze raz MASSIVE THANK YOU za wszystkie wejścia i komentarze. Kocham was wszystkich <3
EPILOG DEDYKOWANY DLA MOJEJ KOCHANEJ SIOSTRY. WIEM MAŁA ŻE TO TWOJA ULUBIONA PIOSENKA. KOCHAM CIĘ <3

Trzydzieści siedem

Siedzieliśmy z Hazzą w szpitalnej poczekalni. Reszta miała dojechać do nas w ciągu godziny. Nie wiadomo co z Lou. Lekarz ciągle u niego siedzi i nie pozwolił nam wejść. Od przyjazdu do szpitala ciągle rycze. On musi być zdrowy. Za kilka munut wyjdziemy stąd uśmiechnięci, udamy się na plaże gdzie będziemy opalać nasze blade ciałka, później udamy się do knajpki na jakiś obiad i wrócimy do domu. Tam rozpalimy ognisko i zjemy kiełbaski. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Z sali Louisa wyszedł facet w białym fartuchu .

- jesteście rodziną Louisa Tomlinsona ? - uff, chwała Bogu że mówił po angielsku
- jestem jego przyjacielem, a ona dziewczyną - wskazał na mnie palcem bo nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa - co się stało panie doktorze ?
- mam złe wiadomości. Pan Tomlinson potrzenuje natychmiastowego przeszczepu prawej nerki. Jeśli nie zrobimy tego zabiegu do końca tygodnia, to on nie przeżyje. Gdyby choroba została wykryta wcześniej, miałby większe szanse na przeżycie.
- a kto może zostać dawcą ? -spytał Harry przez łzy
- każdy posiadający krupę krwi taką, którą ma Louis
- czyli ?
- 0Rh+ . To dość żadka grupa ..
- jesteśmy tutaj w kilkoroosobowej grupie. Reszta za niedługo dojedzie. Możemy zrobić jakieś badania na grupę krwi ?
- tak, oczywiście. Jak przyjadą, proszę przyjść do gabinetu numer 34 , dobrze ?
- tak panie doktorze, a możemy chociaż go zobaczyć ?
- myślę że tak. Póki co jego stan jest dość unormowany, nawet odzyskał przytomność - uśmiechnął się i odszedł
- Hope, wchodzimy ? - spytał mnie Lokers
- mhm - odpowiedziałam i wstałam z krzesła wchodząc do sali

Louis leżał na łóżku podłączony do masy urządzeń. Miał otwarte oczy ale jego twarz była blada. Gdy tylko go zobaczyłam rozbeczałam się jeszcze bardziej. Zakryłam oczy rękami i cicho pochlipywałam.

- Hope, nie płacz - usłyszałam jego cichy, dość niewyraźny głos
- nie mogę - powiedziałam podchodząc bliżej jego łóżka
- dlaczego ? - chwycił moją dłoń
- Louis, ty możesz umrzeć - krzyknęłam przez łzy - miałeś iść do lekarza. Treraz masz mniej szans na przeżycie niż miałeś kilka dni temu. Lou kochanie nie możesz nas zostawić ! Nie teraz ! Potrzebuje cię, rozumiesz ? Ja cię potrzebuję, chłopcy cię potrzebują. Wyobrażałeś sobie kiedyś One Direction składające się z 4 członków ? Ja nie . Jest was pięciu i tak ma być do końca świata.

Spojrzałam na Hazzę który siedział na krześle przy drugim końcu łóżka i płakał. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Po policzkach Louisa zaczęły spływać łzy, które przetarłam ręką. Oparłam ręce o łóżko i zaczęłam coraz głośniej płakać. Czułam jak mój chłopak gładzi moje włosy .

- przepraszam - szepnął
- nie przepraszaj, przecież nie chciałeś tej choroby - spojrzałam w jego niebieskie, zapłakane oczy
- mogłabyś tutaj zostać ? Harry i reszta też. Chcę spędzić z wami te ostatnie godziny
- nie mów tak Louis - wydarł się Harry - stary błagam nie mów tak! Będziesz żył ! Zrobią ci ten przeszczep i za kilka tygodni zaśpiewasz na koncercie w Londynie. Myśl pozytywnie Boo Bear . Musi być dobrze - zacisnął ręce
- kiedy reszta przyjedzie  ? - spytał
- Liam napisał że już są pod szpitalem, powinni wejść za 5,4,3,2...
- LOUIS ! - krzyknęli razem Niall, Zayn i Liam podbiegając do łóżka
- cześć chłopaki - uśmiechnął się
- Boże stary wiesz jak myśmy się bali ? Za ile stad wyłazisz ? - spytał Niall
- Niall .. - zaczęłam przez łzy - Louis potrzebuje przeszczepu nerki. Oon, on może nie przeżyć tego tygodnia - ponownie zaczęłam płakać
- żartujecie sobie, tak ? - spytał Zayn - Harry powiedz że ona żartuje - szturchnął Kędzierzawego - ty płaczesz ? - spojrzał mu w oczy
- oni chyba nie żarują Zayn - swierdził Liam patrząc na naszą płaczącą trójcę
- ja ci oddam nerke - powiedział Niall - nawet za chwilę bo ty musisz żyć - widziałam jak do jego błękitnych jak ocean oczu napływają łzy
- musimy iść wszyscy do gabinetu lekarza który zrobi nam badanię na grupę krwi. Musimy mieć taką samą jak Lou 0Rh+ a jest ona bardzo żadka
- no to na co czekamy, chodźcie - stwierdził blondyn i cała nasza piątka opuściła salę Lou. Na pożegnanie dałam jeszcze mojemu chłopakowi buziaka w usta.

Zapukaliśmy niepewnie do pokoju numer 34. W środku znajdywał się lekarz.

- gotowi na badania ? - spytał
- tak - odpowiedzieliśmy chórem .

Lekarz wykonał nam jakieś badanie i niestety tylko jedna osoba z nas miała taką grupę krwi jak Louis - Liam. Tylko że jest problem. Payne i tak ma tylko jedną nerkę więc odpada. Zrezygnowani poszliśmy spowrotem do sali mojego chłopaka. Akurat spał więc postanowiliśmy zostać na korytarzu. Chłopcy ciągle mnie pocieszali że w końcu znajdzie się dawca i Tommo wróci do zdrowia. Starałam się w to wierzyć ale nawet mój chłopak jest pewny swojej śmierci.

- gdzie Carter ? - przerwałam trwającą ciszę
- pojechała do rodziców Molly bo chcieli ją poznać - odpowiedział Niall
- a nie wiecie jaką ma grupę krwi ?
- ARh+ - odparł blondyn
- skąd wiesz ?
- ma na ręce bransoletkę.
- ahh, kurwa musimy kogoś znajść. Mam nawet pomysł - powiedziałam wyciągając z kieszeni telefon i wybierając numer

- halo ? - usłyszałam w słuchawce
- tatuś - zaczęłam i czułam łzy spływające po policzkach - jaką masz grupę krwi ?
- czekaj moment, sprawdzę - odparł - 0Rh+, a co ?
- tato błagam przyjedź do Hiszpani, jesteś nam tutaj bardzo potrzebny - popłakałam się już do reszty
- ale Hope, skarbie co się stało ? Czemu płaczesz ?
- tato musisz uratować życie Louisa, przyjedź do Hiszpani, weź odrzutowiec i błagam cię przyleć tutaj. Dolecisz w pół godziny, proszę - mówiłam łkając
- no dobrze
- weź wszystkie dokumenty lekarskie etc. mogą być potrzebne
- ale co się stało ?
- nie dam rady ci powiedzieć, dowiesz się na miejscu. Pośpiesz się tato - wybełkotałam i rozłączyłam się.

Usiadłam na kafelkach szpitalnego korytarza i schowałam ręce w dłonie. Czas mijał nam bardzo szybko. Po jakiejś godzinie doleciał tata. Gdy kierował się w naszą stronę rzuciłam mu się na szyję ciągle płacząc. Opowiedziałam mu o konieczności przeszczepu nerki dla Lou. Ojciec poszedł pogadać z lekarzem a ja siedziałam przytulona do czwórki chłopaków. Z tego całego płakania wszyscy zasnęliśmy.
Obudziło mnie czyjeś dotknięcie. Otwierając oczy zobaczyłam twarz taty

- i co ? - zerwałam się na równe nogi
- zabieg odbędzie się za 3 godziny. Wy jedźcie się pożądnie wyspać do domu a ja muszę zostać i się przygotować
- nigdzie nie jedziemy, ty możesz iść ale ja zostaję i będe tutaj czekała nawet do nocy
- widze że cię nie przekonam ?
- nie ma mowy tatku, no idź już. Bardzo ci dziękuję - przytuliłam go
- nie dziękuj. Przecież Louis jest dla mnie jak syn i dobrze o tym wiesz - uśmiechnął się
- kocham cię - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej
- ja ciebie też córeczko

* następnego dnia *

Zabieg dobiegł końca. Tata czuje się dobrze a Lou nie wybudził się jeszcze ze śpiączki. Lekarze informują że wszystko poszło zgodnie z planem i mój chłopak wróci do zdrowia. W szpitalu zostałam sama z Harrym a reszta pojechała do domu odpocząć. Siedzieliśmy razem obok jego łóżka rozmawiając o wszystkim i o niczym

- ciesze się że tata oddał mu nerkę - powiedziałam
- Damon jest dobrym człowiekiem - poklepał mnie po ramieniu Styles
- tak wiem. Chcę już wracać do Londynu
- ja też. I nigdy nie wracać tu do Hiszpanii
- dlaczego ?
- źle mi się kojarzy to państwo
- oj tam, przesadzas - uśmiechnęłam się

Długo jeszcze gadaliśmy aż nie usłyszeliśmy okropnego pisku dochodzącego z maszyn które były podpięte do Louisa. Gapiłam się na nie i widziałam skaczące linie

- Harry biegnij po lekarza - wydarłam się

Znów zaczęłam ryczeć i trząść się. Pogłaskałam Lou po policzku i powiedziałam do niego że wszystko będzie dobrze. Po chwili przybiegł lekarz i kazał się mi odsunąć od pacjenta. Wtuliłam się w Harrego i gapiliśmy się co facet robi z moim chłopakiem. Próbował wstrzykiwać mu w serce jakieś płyny, robił mmu masarz serca i wszsystko na nic. Ten koszmar trwał pół godziny. Usłyszeliśmy długie pokanie maszyny na której pokazała się prosta kreska. Podbiegłam do ciała Lou i zaczęłam nim trząść

- Lous obudź się ! Kochanie nie wygłupiaj się błagam. Przeszczep się udał - krzyczałam przez łzy - musisz oddychać. Otwórz swoje błękitne oczy, spójrz mi w oczy i powiedz że mnie kochasz. Lous błagam !!! - darłam się coraz głośniej - niech pan coś zrobi - skierowałam się do lekarza - on musi żyć rozumie pan ?! MUSI ! Błagam nie wiem zróbcie cokolwiek ale jego serce musi zacząć ponownie bić - gapiłam się na niego cała zalana łzami - Harry powiedz mu coś. Powiedz że nasz Boo Bear musi żyć, że bez niego nic takie samo nie będzie. Kochasz go Harry - krzyczałam na Stylesa który stał w miejscu a po jego policzkach spływały łzy - LOUIS !!!!!!! - wydarłam się ile sił w płucach. Powiedz że to jakiś cholerny sen, że zaraz się z niego obudzimy i znajdziemy się w naszym ukochanym Londynie. Przecież byłeś okazem zdrowia kochanie - przytuliłam się do jego zimnego ciała - obuszisz się, założsz ze mną rodzinę , będziemy mieli takie małe Tomlinsonki. Nasz ślub odbędzie się na Hawajach, ty lubisz Hawaje, pamiętasz ? No wszystko jest moim koszmarem a ty nadal żyjesz - ściskałam jego dłoń
- Hope - podszedł do mnie Harry - on odszedł
- nie ! Harry nie mów tak ! On nigdzie nie odszedł, on po prostu śpi, prawda panie doktorze ? - spytałam gościa w białym fartuchu
- przykro mi - odpowiedział - czas zgodnu 10:18
- nie ! nie kłamcie ! kłamiecie! nie ma żadnego zgonu, on nigdzie nie odszedł jest tutaj - wskazałam palcem na łóżko - on śpi i śni
- on zasnął już na zawsze mała - powiedział Harry " And dreamed of
Para-para-paradise, Para-para-paradise, Para-para-paradise " - zanucił piosenkę Coldplay

Spojrzałam ostatni raz w stronę łóżka. Pielęgniarki zaczęły odłączać kable od ciała mojego chłopaka. Rzuciłam się na nie twierdząc że on żyje, Harry złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie a ja się w niego wtuliłam. Oboje płakaliśmy nad ciałem naszego wspólnego przyjaciela. Oboje kochaliśmy go bardziej niż reszta. Podeszłam spowrotem do jego łóżka i złożyłam delikatny pocałunek na jego zimnych, siniejących wargach. Teraz doszło do mnie że jego już nie ma. Odszedł na zawsze. Najpierw mama, potem Louis. Straciłam drugą najważniejszą osobę w moim życiu, które dziś straciło jakikolwiek sens

______________________________________

Przepraszam za kolejny tragicznie zakończony blog. Nie potrafię pisać happy endów. Nawet nie wiecie jak trudne było dla mnie napisanie tego rozdziału, a najbardziej momentu śmierci Louisa. Wyobraziłam sobie że tam, na tym łóżku leży mój chłopak, a ja siedzę obok niego w pełni świadoma że on z tego wyjdzie. Pisząc wszystko, co wypowiadała Hope gdy jego serce przestało bić, płakałam. To musiało być dla niej bardzo trudne przeżycie. Wczułam się w jej role i pisałam to, co prawdopodobnie ja bym powiedziała gdyby zmarł ktoś bardzo bliski memu sercu. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję że wy nie płakaliście :)
Jutro dodam epilog i na tym z wami się pożegnam.
P.S to najdłuższy rozdział w historii tego bloga
*PRZEPRASZAM ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY ALE RĘCE MI SIĘ TRZĘSŁY I LITERKI MOGŁY SIE POJEBAĆ.