poniedziałek, 26 marca 2012

Hi !

Siema, siema :D
Damn jak ja się stęskniłam za publikowaniem tutaj ;c
No ale kontynuować nadal nie mam zamiaru . Niech zostanie jak jest :3
Chciałam was tylko zaprosić na moje 2 blogi które piszę


HOPE YOU LIKE IT !

niedziela, 19 lutego 2012

NOWY BLOG :)

ZAPRASZAM WAS NA NOWE OPOWIADANIE KTÓRE ZNAJDZIECIE POD ADRESEM : http://www.wannafuckwith1d.blogspot.com/ 

DO TYCH CO PYTALI : NIE BEDE PISAĆ ŻADNEJ INNEJ CZĘŚCI FIVESEXGODS.

sobota, 18 lutego 2012

EPILOG

Pogrzeb Louisa odbył się 2 dni po jego śmierci w Londynie. Wszyscy musieli czekać na wypis Damona ze szpitala. Tata Hope czuł się świetnie mimo braku jednej nerki. Ciało chłopaka zostało przewiezione do Anglii prywatnym odrzutowcem w jasno-brązowej trumnie. Na pogrzebie był tłum wiernych Directioners oraz rodziny chłopców. Hope ledwo przeżyła widok trumny z ciałem jej wielkiej miłości, która była chowana do ziemi. Po skończonych uroczystościach dziewczyna została jeszczę chwilę na cmentarzu. Siedziała na ławeczce obok grobu i rozmawiała ze swoim chłopakiem jakby nadal żył. Dwa dni po pogrzebie dziewczyna nie mogąc znieść widoku Londynu i wszystkiego co przypomina jej Louisa wyjeżdża do Hiszpanii. Wchodząc do ich wspólnego mieszkania ma nadzieje, że za chwile chłopak uśmiechnięty wyjdzie z ich pokoju, usiądą przed telewizorem i będą oglądać filmy. Przywiozła ze sobą album ze zdjęciami całego zespołu. Album z roku spędzonego razem. Siedziała na podłodze, oglądając fotografie.
W mieszkaniu, w którym kiedyś mieszkała z chłopakiem.Wracały emocje i wspomnienia...Przychodziło niebo i odpływała ziemia. Pytała "co mam robić, co pomoże mi? Ja nie mogę dłużej w takiej samotności żyć, mija tyle dni wokół puste ściany, dlaczego musiał odejsć ktoś tak kochany?" Jego duch stał obok patrzył na jej łzy, dotykał policzka lecz nie czuła nic " wróciłem do ciebie, stoję tu jak dawniej. Chciałbym cię przytulić, kocham ciebie skarbie. Śmierć zabrała mnie, lecz moja dusza pozostała, obiecałem ci że nigdy nie zostaniesz sama. To uczucie było zawsze silniejsze od śmierci, nic nie rozerwie tej więzi". Ona wzięła jego zdjęcie w dłonie, całowała je, on stał koło niej, wolnym gestem odwróciła jeI zaczęła po nim pisać ocierając łzę "Wiem, że to miało być inaczej, wiem, że niczego nie naprawię płaczem.Tak bardzo pragnę z Tobą być.Kiedy nie ma Ciebie, ja już nie mam nic." Wyciągnęła nagle kilkanaście tabletek, chciał ją powstrzymać, lecz był tylko echem. Krzyczał, lecz jego krzyk był nierealny,próbował złapać ją, lecz był bezradny.Jej delikatne ciało osuwało się na ziemię.Jej oczy gasły a on tulił ją do siebi.eZrobiła to by być z ukochanym, by spotkać go w nieznanym

__________________________________________

jest epilog. Pewnie nie tego się spodziwaliście, w sumie ja też nie. Połowa to słowa z piosenki : KLIK . Jako jedyna nadawała się jako epilog. Miało powstać coś podobnego ale ta piosenka jest przepiękna i mówi o prawdziwej miłości. On umiera, ona go kocha i zabija się by spotkać go po drugiej stronie. Smutne, wiem.
Tym wpisem żegnam się z wami blogiem fivesexgods. Byłam z wami od 8 stycznia. Było 49 688 wejść i 1319 komentarzy w ciągu 41 DNI . Magia. Dziękuję wam bardzo ze czytaliście te 37 rozdziałów. Wiem że niektóre były zboczone, niektóre śmieszne inne zaś smutne. 
Mam w planach założyć wkrótce nowe opowiadanie ale na to jeszcze trochę czasu.
Jeszcze raz MASSIVE THANK YOU za wszystkie wejścia i komentarze. Kocham was wszystkich <3
EPILOG DEDYKOWANY DLA MOJEJ KOCHANEJ SIOSTRY. WIEM MAŁA ŻE TO TWOJA ULUBIONA PIOSENKA. KOCHAM CIĘ <3

Trzydzieści siedem

Siedzieliśmy z Hazzą w szpitalnej poczekalni. Reszta miała dojechać do nas w ciągu godziny. Nie wiadomo co z Lou. Lekarz ciągle u niego siedzi i nie pozwolił nam wejść. Od przyjazdu do szpitala ciągle rycze. On musi być zdrowy. Za kilka munut wyjdziemy stąd uśmiechnięci, udamy się na plaże gdzie będziemy opalać nasze blade ciałka, później udamy się do knajpki na jakiś obiad i wrócimy do domu. Tam rozpalimy ognisko i zjemy kiełbaski. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Z sali Louisa wyszedł facet w białym fartuchu .

- jesteście rodziną Louisa Tomlinsona ? - uff, chwała Bogu że mówił po angielsku
- jestem jego przyjacielem, a ona dziewczyną - wskazał na mnie palcem bo nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa - co się stało panie doktorze ?
- mam złe wiadomości. Pan Tomlinson potrzenuje natychmiastowego przeszczepu prawej nerki. Jeśli nie zrobimy tego zabiegu do końca tygodnia, to on nie przeżyje. Gdyby choroba została wykryta wcześniej, miałby większe szanse na przeżycie.
- a kto może zostać dawcą ? -spytał Harry przez łzy
- każdy posiadający krupę krwi taką, którą ma Louis
- czyli ?
- 0Rh+ . To dość żadka grupa ..
- jesteśmy tutaj w kilkoroosobowej grupie. Reszta za niedługo dojedzie. Możemy zrobić jakieś badania na grupę krwi ?
- tak, oczywiście. Jak przyjadą, proszę przyjść do gabinetu numer 34 , dobrze ?
- tak panie doktorze, a możemy chociaż go zobaczyć ?
- myślę że tak. Póki co jego stan jest dość unormowany, nawet odzyskał przytomność - uśmiechnął się i odszedł
- Hope, wchodzimy ? - spytał mnie Lokers
- mhm - odpowiedziałam i wstałam z krzesła wchodząc do sali

Louis leżał na łóżku podłączony do masy urządzeń. Miał otwarte oczy ale jego twarz była blada. Gdy tylko go zobaczyłam rozbeczałam się jeszcze bardziej. Zakryłam oczy rękami i cicho pochlipywałam.

- Hope, nie płacz - usłyszałam jego cichy, dość niewyraźny głos
- nie mogę - powiedziałam podchodząc bliżej jego łóżka
- dlaczego ? - chwycił moją dłoń
- Louis, ty możesz umrzeć - krzyknęłam przez łzy - miałeś iść do lekarza. Treraz masz mniej szans na przeżycie niż miałeś kilka dni temu. Lou kochanie nie możesz nas zostawić ! Nie teraz ! Potrzebuje cię, rozumiesz ? Ja cię potrzebuję, chłopcy cię potrzebują. Wyobrażałeś sobie kiedyś One Direction składające się z 4 członków ? Ja nie . Jest was pięciu i tak ma być do końca świata.

Spojrzałam na Hazzę który siedział na krześle przy drugim końcu łóżka i płakał. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Po policzkach Louisa zaczęły spływać łzy, które przetarłam ręką. Oparłam ręce o łóżko i zaczęłam coraz głośniej płakać. Czułam jak mój chłopak gładzi moje włosy .

- przepraszam - szepnął
- nie przepraszaj, przecież nie chciałeś tej choroby - spojrzałam w jego niebieskie, zapłakane oczy
- mogłabyś tutaj zostać ? Harry i reszta też. Chcę spędzić z wami te ostatnie godziny
- nie mów tak Louis - wydarł się Harry - stary błagam nie mów tak! Będziesz żył ! Zrobią ci ten przeszczep i za kilka tygodni zaśpiewasz na koncercie w Londynie. Myśl pozytywnie Boo Bear . Musi być dobrze - zacisnął ręce
- kiedy reszta przyjedzie  ? - spytał
- Liam napisał że już są pod szpitalem, powinni wejść za 5,4,3,2...
- LOUIS ! - krzyknęli razem Niall, Zayn i Liam podbiegając do łóżka
- cześć chłopaki - uśmiechnął się
- Boże stary wiesz jak myśmy się bali ? Za ile stad wyłazisz ? - spytał Niall
- Niall .. - zaczęłam przez łzy - Louis potrzebuje przeszczepu nerki. Oon, on może nie przeżyć tego tygodnia - ponownie zaczęłam płakać
- żartujecie sobie, tak ? - spytał Zayn - Harry powiedz że ona żartuje - szturchnął Kędzierzawego - ty płaczesz ? - spojrzał mu w oczy
- oni chyba nie żarują Zayn - swierdził Liam patrząc na naszą płaczącą trójcę
- ja ci oddam nerke - powiedział Niall - nawet za chwilę bo ty musisz żyć - widziałam jak do jego błękitnych jak ocean oczu napływają łzy
- musimy iść wszyscy do gabinetu lekarza który zrobi nam badanię na grupę krwi. Musimy mieć taką samą jak Lou 0Rh+ a jest ona bardzo żadka
- no to na co czekamy, chodźcie - stwierdził blondyn i cała nasza piątka opuściła salę Lou. Na pożegnanie dałam jeszcze mojemu chłopakowi buziaka w usta.

Zapukaliśmy niepewnie do pokoju numer 34. W środku znajdywał się lekarz.

- gotowi na badania ? - spytał
- tak - odpowiedzieliśmy chórem .

Lekarz wykonał nam jakieś badanie i niestety tylko jedna osoba z nas miała taką grupę krwi jak Louis - Liam. Tylko że jest problem. Payne i tak ma tylko jedną nerkę więc odpada. Zrezygnowani poszliśmy spowrotem do sali mojego chłopaka. Akurat spał więc postanowiliśmy zostać na korytarzu. Chłopcy ciągle mnie pocieszali że w końcu znajdzie się dawca i Tommo wróci do zdrowia. Starałam się w to wierzyć ale nawet mój chłopak jest pewny swojej śmierci.

- gdzie Carter ? - przerwałam trwającą ciszę
- pojechała do rodziców Molly bo chcieli ją poznać - odpowiedział Niall
- a nie wiecie jaką ma grupę krwi ?
- ARh+ - odparł blondyn
- skąd wiesz ?
- ma na ręce bransoletkę.
- ahh, kurwa musimy kogoś znajść. Mam nawet pomysł - powiedziałam wyciągając z kieszeni telefon i wybierając numer

- halo ? - usłyszałam w słuchawce
- tatuś - zaczęłam i czułam łzy spływające po policzkach - jaką masz grupę krwi ?
- czekaj moment, sprawdzę - odparł - 0Rh+, a co ?
- tato błagam przyjedź do Hiszpani, jesteś nam tutaj bardzo potrzebny - popłakałam się już do reszty
- ale Hope, skarbie co się stało ? Czemu płaczesz ?
- tato musisz uratować życie Louisa, przyjedź do Hiszpani, weź odrzutowiec i błagam cię przyleć tutaj. Dolecisz w pół godziny, proszę - mówiłam łkając
- no dobrze
- weź wszystkie dokumenty lekarskie etc. mogą być potrzebne
- ale co się stało ?
- nie dam rady ci powiedzieć, dowiesz się na miejscu. Pośpiesz się tato - wybełkotałam i rozłączyłam się.

Usiadłam na kafelkach szpitalnego korytarza i schowałam ręce w dłonie. Czas mijał nam bardzo szybko. Po jakiejś godzinie doleciał tata. Gdy kierował się w naszą stronę rzuciłam mu się na szyję ciągle płacząc. Opowiedziałam mu o konieczności przeszczepu nerki dla Lou. Ojciec poszedł pogadać z lekarzem a ja siedziałam przytulona do czwórki chłopaków. Z tego całego płakania wszyscy zasnęliśmy.
Obudziło mnie czyjeś dotknięcie. Otwierając oczy zobaczyłam twarz taty

- i co ? - zerwałam się na równe nogi
- zabieg odbędzie się za 3 godziny. Wy jedźcie się pożądnie wyspać do domu a ja muszę zostać i się przygotować
- nigdzie nie jedziemy, ty możesz iść ale ja zostaję i będe tutaj czekała nawet do nocy
- widze że cię nie przekonam ?
- nie ma mowy tatku, no idź już. Bardzo ci dziękuję - przytuliłam go
- nie dziękuj. Przecież Louis jest dla mnie jak syn i dobrze o tym wiesz - uśmiechnął się
- kocham cię - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej
- ja ciebie też córeczko

* następnego dnia *

Zabieg dobiegł końca. Tata czuje się dobrze a Lou nie wybudził się jeszcze ze śpiączki. Lekarze informują że wszystko poszło zgodnie z planem i mój chłopak wróci do zdrowia. W szpitalu zostałam sama z Harrym a reszta pojechała do domu odpocząć. Siedzieliśmy razem obok jego łóżka rozmawiając o wszystkim i o niczym

- ciesze się że tata oddał mu nerkę - powiedziałam
- Damon jest dobrym człowiekiem - poklepał mnie po ramieniu Styles
- tak wiem. Chcę już wracać do Londynu
- ja też. I nigdy nie wracać tu do Hiszpanii
- dlaczego ?
- źle mi się kojarzy to państwo
- oj tam, przesadzas - uśmiechnęłam się

Długo jeszcze gadaliśmy aż nie usłyszeliśmy okropnego pisku dochodzącego z maszyn które były podpięte do Louisa. Gapiłam się na nie i widziałam skaczące linie

- Harry biegnij po lekarza - wydarłam się

Znów zaczęłam ryczeć i trząść się. Pogłaskałam Lou po policzku i powiedziałam do niego że wszystko będzie dobrze. Po chwili przybiegł lekarz i kazał się mi odsunąć od pacjenta. Wtuliłam się w Harrego i gapiliśmy się co facet robi z moim chłopakiem. Próbował wstrzykiwać mu w serce jakieś płyny, robił mmu masarz serca i wszsystko na nic. Ten koszmar trwał pół godziny. Usłyszeliśmy długie pokanie maszyny na której pokazała się prosta kreska. Podbiegłam do ciała Lou i zaczęłam nim trząść

- Lous obudź się ! Kochanie nie wygłupiaj się błagam. Przeszczep się udał - krzyczałam przez łzy - musisz oddychać. Otwórz swoje błękitne oczy, spójrz mi w oczy i powiedz że mnie kochasz. Lous błagam !!! - darłam się coraz głośniej - niech pan coś zrobi - skierowałam się do lekarza - on musi żyć rozumie pan ?! MUSI ! Błagam nie wiem zróbcie cokolwiek ale jego serce musi zacząć ponownie bić - gapiłam się na niego cała zalana łzami - Harry powiedz mu coś. Powiedz że nasz Boo Bear musi żyć, że bez niego nic takie samo nie będzie. Kochasz go Harry - krzyczałam na Stylesa który stał w miejscu a po jego policzkach spływały łzy - LOUIS !!!!!!! - wydarłam się ile sił w płucach. Powiedz że to jakiś cholerny sen, że zaraz się z niego obudzimy i znajdziemy się w naszym ukochanym Londynie. Przecież byłeś okazem zdrowia kochanie - przytuliłam się do jego zimnego ciała - obuszisz się, założsz ze mną rodzinę , będziemy mieli takie małe Tomlinsonki. Nasz ślub odbędzie się na Hawajach, ty lubisz Hawaje, pamiętasz ? No wszystko jest moim koszmarem a ty nadal żyjesz - ściskałam jego dłoń
- Hope - podszedł do mnie Harry - on odszedł
- nie ! Harry nie mów tak ! On nigdzie nie odszedł, on po prostu śpi, prawda panie doktorze ? - spytałam gościa w białym fartuchu
- przykro mi - odpowiedział - czas zgodnu 10:18
- nie ! nie kłamcie ! kłamiecie! nie ma żadnego zgonu, on nigdzie nie odszedł jest tutaj - wskazałam palcem na łóżko - on śpi i śni
- on zasnął już na zawsze mała - powiedział Harry " And dreamed of
Para-para-paradise, Para-para-paradise, Para-para-paradise " - zanucił piosenkę Coldplay

Spojrzałam ostatni raz w stronę łóżka. Pielęgniarki zaczęły odłączać kable od ciała mojego chłopaka. Rzuciłam się na nie twierdząc że on żyje, Harry złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie a ja się w niego wtuliłam. Oboje płakaliśmy nad ciałem naszego wspólnego przyjaciela. Oboje kochaliśmy go bardziej niż reszta. Podeszłam spowrotem do jego łóżka i złożyłam delikatny pocałunek na jego zimnych, siniejących wargach. Teraz doszło do mnie że jego już nie ma. Odszedł na zawsze. Najpierw mama, potem Louis. Straciłam drugą najważniejszą osobę w moim życiu, które dziś straciło jakikolwiek sens

______________________________________

Przepraszam za kolejny tragicznie zakończony blog. Nie potrafię pisać happy endów. Nawet nie wiecie jak trudne było dla mnie napisanie tego rozdziału, a najbardziej momentu śmierci Louisa. Wyobraziłam sobie że tam, na tym łóżku leży mój chłopak, a ja siedzę obok niego w pełni świadoma że on z tego wyjdzie. Pisząc wszystko, co wypowiadała Hope gdy jego serce przestało bić, płakałam. To musiało być dla niej bardzo trudne przeżycie. Wczułam się w jej role i pisałam to, co prawdopodobnie ja bym powiedziała gdyby zmarł ktoś bardzo bliski memu sercu. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję że wy nie płakaliście :)
Jutro dodam epilog i na tym z wami się pożegnam.
P.S to najdłuższy rozdział w historii tego bloga
*PRZEPRASZAM ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY ALE RĘCE MI SIĘ TRZĘSŁY I LITERKI MOGŁY SIE POJEBAĆ.

piątek, 17 lutego 2012

Trzydzieści sześć

Podniosłam głowę z poduszki siadając po turecku na łóżku. Na krześle obok szafy siedział chłopak ubrany w czerwone rurki i  białą bluzkę w czarne paski, z lekko poczochranymi , brązowymi włosami.

- Louis ? - spytałam zdziwiona
- cześć kotku - podszedł do mnie i usiadł obok mnie na łóżku - jak się spało ?
- gdzie ja jestem ?
- w naszym mieszkaniu - wyszczerzył się
- ale jak ja się tutaj znalazłam ?
- przywieźliśmy cię tutaj
- my ?
- tak, ja i chłopcy. Zayn cię nosił na rękach
- dlaczego on a nie ty ? - uśmiechnęłam się wtulając się w jego tors
- po pierwsze on jest silniejszy, a po drugie plecy mnie bolą - wygiął usta w podkówkę
- plecy ? A byłeś u lekarza ?
- nie, to tylko ból u dołu pleców. Pewnie sobie coś nadwrężyłem.
- Louis - spojrzałam na niego morderczym
- no dobra. Pójdę do lekarza jak tylko wrócimy do Londynu.
- obiecujesz ?
- obiecuję - pocałował mnie namiętnie.
- gdzie jest reszta ? - spytałam odrywając się od niego
- w pokoju obok. Idziemy do nich ?
- tak, stęskniłam się - uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka. Pomogłam też wstać Lou bo ciągle jęczał z bólu. Biedactwo moje

Wychodząc z pokoju w którym się znajdowałam mało nie zbierałam szczęki z podłogi.Długi korytarz urządzony w nowoczesnym stylu, kilka par drzwi prowadzących pewnie do innych pokoji. Duży salon zaraz naprzeciw mnie a po lewej stronie duża kuchnia.

- emm, Lou - szturchnęłam go w ramie - ja myślałam że to jest mieszkanie. No wiesz. 2 pokoje, mała łazienka, skromna kuchnia. A ie takie, takie duże coś .
- nie podoba ci się ? - spytał smutno
- podoba mi się, ale chyba zabardzo zaszalałeś - uśmiechnęłam się
- co ty myślałaś że ja maleńkie mieszkanie dla nas kupię ? A co z chłoapkami ? Przecież wiesz dobrze że bez odwiedzania nas nie przeżyją a muszą gdzieś spać. Dlatego wykupiłem połowę tego domu.
- połowe domu ? To ile tutaj jest pokoji ? - spytałam zdziwiona
- 3 pokoje dwuosobowe, salon, łazienka, kuchni, pokój jednoosobowy i taki salon do zabaw - uśmiechnął się
- ty jesteś pokręcony - zaśmiałam się
- czego się nie robi z miłości - westchnął

Pocałowałam go czule w usta i poszliśmy do jakiegoś pokoju w którym siedziała reszta bandy. Był też Austin. Gdy na niego spojrzałam od razu przypomniał mi się mój sen, jak go całowałam. No jest przystojny, nawet bardzo ale mam Louisa. Ogarnij się dziewczyno! Carter siedziała na kolanach Nialla . - yes ! Punkt dla mnie. Wiedziałam że będą razem. Austin patrzył na mnie swoimi czarnymi oczami jakby ducha zobaczył. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy przez 10 sekund aż w końcu się ocknęłam.

- Liam, Harry, Zayn, Nialler ! - krzyknęłam i rzuciłam się w stronę chłopaków zwalając tym samym Carter z kolan Horana
- aż tak tęskniłaś ? - spytał Harry gdy wyswobodził się z mojego uścisku
- cały dzień bez was jest torturą - zaśmiałam się
- ale fajną miałaś niespodziankę, prawda ? - wyszczerzył się
- ZA.JE.BI.STĄ - wydarłam się - tylko czemu nie odbieraliście moich telefonów ? - spytałam smutno - a zwłaszcza ty KOCHANIE - spojrzałam groźnie na Lou
- pakowaliśmy się no i tak jakoś czasu nie było - zaczął się tłumaczyć Tomlinson
- powiedzmy, że ci wierzę - podeszłam do niego i pocałowałam
- to co robimy ? -spytał Zayn
- nie wiem jak wy, ale ja idę spać - wzruszyłam ramionami
- Austin zostaniesz na noc ? - spytał blondyna Louis
- mogę zostać - uśmiechnął się
- więc mamy 4 pokoje plus salon. Dwa pokoje dwuosobowe zajmujemy ja z Hope i Carter z Niallem - wyszczerzył się do Nialla - a wy się jakoś podzielcie

Udaliśmy się z Lou do naszego pokoju. Wzięliśmy wspólną kąpiel, wskoczyliśmy w piżamki i zasnęliśmy wtuleni w siebie. Rano obudziły nas promyki słoneczne wpadające do pokoju przez okna. Przeciągnęłam się na łóżku i podniosłam dupę udając się w stronę łazienki. Była godzina 9 a Lou jeszcze słodko spał, więc nie chciałam go budzić. O dziwo moje walizki, które były w domu taty Carter znajdowały się obok wielkiej szafy. Pewnie Louis ją przywiózł.Umyłam zęby i buzię, przebrałam się w jeansowe shorty i turkusową bokserkę a pod to nałożyłam mój kremowy strój. Związałam włosy w niesforny koczek i powędrowałam spowrotem do pokoju. Wyciągnęłam z walizki jakąś torbę na ramię i zapakowałam do niej krem z filtrem UV i dwa ręczniki z łazienki. Położyłam się na łóżko obok Louisa i zaczęłam całować go po ustach. Czułam jak chłopak się uśmiecha. Po chwili przyciągnął mnie bliżej siebie

- chciałbym być tak budzony codziennie - wymruczał mi do ucha
- będziesz -zaśmiałam się - a teraz wskakuj w kąpielówki i idziemy na plażę. Musisz opalić te swoje blade ciało - klepnęłam go lekko w brzuch.
- zaraaaaaa - wyjęczał
- teraz albo użyję innych środków
- nie zrobisz tego
- dlaczego ?
- zabardzo mnie kochasz
- zobaczymy - wstałam z łóżka i chciałam pójść do łazienki ale chłopak chwycił mnie za rękę i powalił na łóżko
- daj buziaka to wstanę - uśmiechnął się

Pocałowałam go namiętnie a on od razu wyskoczył z łóżka kierując się w stronę łazienki. Powiedziałam mu że zaczekam w salonie. Chwyciłam torbę i opuściłam pomieszczenie. Gdy byłam już w salonie zauważyłam śpiącego na sofie Harrego. Chciałam obudzić go wylewając na niego kubek zimnej wody ale zrezygnowałam bo on by mi się odgryzł. Na stole leżała karteczka

 " Jesteśmy wszyscy na plaży ( prócz Harrego bo nie chciał wstać o 7 rano ) jakoś nas znajdziecie. Gdybyście mieli problem z odszukaniem - dzwońcie
                                                                                                                                                                                   - Liam "
Przynajmniej chwila spokoju. Udałam się w stronę kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. WOW, chłopaki nawet zrobili zakupy, bo lodówka i szafki wypełnione są po brzegi. Założe się że Niall maczał  w tym palce. Usiadłam przy stoliku gapiąc się w okno i konsumować śniadanie. Dochodziła godzina 10 a Louisa nadal nie było. Gdy zjadłam śniadanie udałam się do naszego pokoju, nie było go tam więc weszłam do łazienki. Na wejściu mało nie dostałam zawału. Lou leżał obok wanny ubrany w koszulkę i spodenki nieprzytomny. Podbiegłam do niego i zaczęłam nim ruszać

- Louis ! Kochanie obudź się - położyłam jego głowę na moich kolanach. Ani drgnął .

Ręce zaczęły mi się trzęść a do oczu napływały łzy .

- HARRYYYYYYY !!!!!!!!!!! - wydarłam się przez łzy
- co się stało ? - w drzwiach łazienki pojawił się półnagi Styles - co z nim ? - wydarł się podchodząc do nas
- dzwoń po pogotowie - powiedziałam

Styles pobiegł do salonu gdzie zostawił swój telefon i zadzwonił po karetkę. Nim przyjechała zdąrzył się ubrać. Sanitariusze założyli mojemu chłopakowi wenflon i kroplówkę po czym na noszach wyprowadzili go z domu. Ryczalam jak głupia a Harry przytulał mnie i uspokajał. Wsiedliśmy razem z nimi do pojazdu i ruszyliśmy w stronę szpitala. W drodze Lou raz odzyskiwał przytomność a potem tracił. Nie mogłam znieść tego widoku. Harry poinformował przyjaciół że nie przybędziemy na plaże i mają zjawić się w szpitalu ST.LUKAS* do którego jedziemy

_______________________________________________

jest trochę tragicznie na końcu ale się nie przejmujcie :D
mam nadzieję że ogólnie rozdział się podoba ?

*nie wiem jakie są szpitale w Hiszpanii więc wymyśliłam nazwę

czwartek, 16 lutego 2012

Trzydzieści pięć

*perspektywa Hope*

Siedziałam na łóżku w pokoju moim i Carter. Ona pojechała z ojcem i Austinem do jakiejś ciotki. Molly jest na dole a ja od godziny próbuję dodzwonić się do mojego chłopaka. Po godzinie próbowania zwątpiłam i położyłam się zakrywając twarz poduszką. Chciało mi sie ryczeć. W sumie nie widziałam go od dzis rano ale bardzo tęsknie a na dodatek nie odbiera telefonów. Jego kumple to samo. Pewnie wkońcu mają ode mnie spokój i przez te 3 dni kontaktu nie chcą utrzymywać. Sięgnęłam ręką na nocną szafkę na której była paczka chusteczek, w ciągu następnych dwóch godzin zużyłam całe 150 sztuk. Carter nadal nie było a ja nie miałam siły już dzwonić. Poszłam w stronę łazienki która mieściła się w tym dużym pokoju. Psrzeglądając się w lustrze wyglądałam jak bezdomna. Tusz spływał mi czarną krechą w dół policzków, oczy czerwone jak u wampira.. tragedia. Nie chciałam się nawet myć. Widząc siebie jeszcze bardziej się poryczałam. Jebłam się na łóżko i próbowałam zasnąć.

' Zdrada. Dzień po moim wyjeździe czytam strony internetowe na których widzę Louisa w towarzystwie szczupłej blondynki wyglądającej na ok. 16 lat. Nadal jestem w Hiszpanii, nic nie jem, z nikim nie gadam. Jestem w kompletnym dołku. Kupuję w sklepie żyletkę i zaczynam przygodę z cięciem się. Na widok krwii się uspokajam. Następnego dnia wbijam na twittera z myślą że przewidziało mi się z tym zdjęciem. Wchodzę na profil Lou. Zmieniona ikonka, widnieje na niej on całujący tą lafiryndę. Czytam jego tweety "kocham cię @XYZ, wiem że z Hope to był błąd, jesteś tą jedyną" . Zaczynam coraz bardziej ryczeć. Wchodzę na profil tej szmaty, ta sama ikonka co u Louisa. Czytam jej wszystkie tweety, nagle wyskakuje powiadomienie o nowym. Niepewnie klikam i co widzę "mamy dla was szczęśliwą wiadomość. Razem z @Louis_Tomlinson zostaniemy rodzicami, to już 8 tydzień". Zaraz, 8 tydzień, wychodzi na to że Tommo mnie zdradzał, to nie może się dziać naprawdę. Próbuję dodzwonić się do kogokolwiek z zespołu. Jako jedyny odbiera Harry. Kolejny ból zadany słowami " usuń nasze numery i zniknij z naszego życia, rozdział Hope i One Direction skończony, żegnaj " . Nie mogąc opanować łez zbiegam na dół. W salonie siedzi Austin. Podchodzę do niego i wtulam się w jego silne ramie. Czuje jak gładzi moje włosy i uspokaja szepcząc " wszystko będzie dobrze " . Nie, nic już dobrze nie będzie . Facet na którym cholernie mi zależało mnie zdradził. Już nie jestem nikomu potrzebna. Nagle blondyn chwyta moją zapłakaną twarz w ręce i delikatnie całuje mnie w usta. Nie stawiam oporu. Przyciągam go bliżej siebie i teraz to ja składam czuły pocałunek na jego ustach. Siedzimy oboje wtuleni w siebie przed telewizorem co chwila spoglądając sobie w oczy. Po chwili wbiega do domu Carter. Oznajmia że za pół godziny mamy samolot do Londynu. Źle mi się kojarzy to miasto ale zostaje zmuszona do wyjazdu. Zabieramy ze sobą Austina. Na lotnisku jest już masa reporterów i paparazzich. Zaczynam beczeć a oni beszczelnie cykają mi zdjęcia. Już widzę artykuły w gazetach " dziewczyna Nialla Horana wraz z byłą Louisa Tomlinsona na lotnisku w Hiszpanii. Hope tuli się do nieznajomego blindyna, czyżby nowa miłość ? " . Austin widząc że cała się trzęse i rycze jak pojebana tuli mnie jeszcze mocniej. 2 godzinna odprawa i w końcu możemy wejść do samolotu. Kilka godzin lotu i jesteśmy na lotnisku w Londynie. Przypomniało mi się kiedy jeszcze kilka dni temu żegnałam się z Louisem. Czuje następne łzy spływające po policzkach. Zdecydowanie za dużo wspomnień. Przed lostniskiem czeka taksówka. Wciąż nie wiem po co tutaj jesteśmy ale Carter nie chce nic gadać. Dojeżdżamy pod znajomy mi dom. Mój dom. Wchodzimy do środka co widzę, Louis ze swoją paniusią i reszta chłoapków gapią sie na mnie jak na kosmite, szukam wzrokiem po salonie mojego taty, nigdzie go nie widzę. Po chwili zbiega po schodach śmiejąc się , nawet nie zauważa płaczącej córki, od razu leci sobie do swoich 5-ciu synów. Obwieszcza że dziś są jego urodziny i zabiera nas do wynajętego na cały dzień wesołego miasteczka. Kurwa zapomniałam że dziś jego urodziny, no trudno. Chyba mi wybaczy. Pod domem stoi limuzyna do której wsiadamy i zawozi nas pod samo wesołe miateczko. Kulturalnie każdy wysiada. Tato stwierdził że wszędzie będziemy razem. Najpierw strzelnica, Austin upolował dla mnie wielgachnego misia za którego podziękowałam mu gorącym buziakiem w usta. Kątem oka widzę groźną minę Louisa. Następna frajda to salonik strachu. Wsiadamy w trzy osobowe wagoniki. Do mnie i Austina dosiada się Louis. Jego panienka nie ma zamiaru wchodzić bo się boi. Jej strata. Wagoniki ruszają. Wjeżdżając do środka jest ciemno jak w dupie. Nic nie widzę. Czuję jak ktoś obejmuje mnie ramieniem i całuje w policzek. Wyczuwam że to jest Austin. Po chwili mój strach jest tak wielki że zaczynam tulić się do chłopaka coraz mocniej a on mnie namiętnie caluje. Nareszcie koniec. Wyjeżdżamy z tych ciemności. Spojrzałam obok siebie. Wcale nie jestem przytulona do Austina tylko do Louisa. On ciągle całuje mnie to po szyji, to po policzkach. Widzi to jego lafirynda i wkurwiona biegnie w stronę diabelskiego młynu gdzie czeka już reszta. Tomlinson wyskakuje z wagonika i pędzi od razu za nią. Wysiadamy z Austinem razem, idziemy w stronę reszty trzymając się za ręke. Wchodzimy do środka. Miejsca są dwuosobowe. Chłopcy zrezygnowali gdyż woleli iść na autka. Wsiadam razem z XYZ która ciągle na mnie tępo patrzy. Ruszamy. Wznosimy się coraz wyżej a ja zaczynam się bać. Tak, mam lęk wysokości. Młyn zatrzymuje się na samej górze. Podziwiam piękną panoramę Londynu gdy nagle czuje jak ktoś mną szarpie. To dziewczyna Louisa drze po mnie morde że kradnę jej chłopaka. Zaczyna okładać mnie pięściami po twarzy, czuję że zaraz zemdleje. Ma dziewcze siłe. Nagle podnosi mnie z siedzenia i otwiera drzwi w kabinie, w której się znajdujemy. Po chwili wyrzuca mnie. Lecę na dół. Zamykam oczy, wiem że to koniec. W powietrzu mdlęje potem już nic. Zginęłam '

Obudziłam się cała zlana potem. Czuję też łzy spływające mi po policzkach. To tylko sen, chwała Bogu. Chwyciłam do ręki telefon : godzina 21:28 . Żadnego sms od kogokolwiek, żadnej wiadomości. Ale zaraz. Rozglądnęłam się po pokoju i zauważyłam że jestem w całkiem innym miejscu. To nie jest dom taty Carter, kurwa. Czy ja zostałam porwana ??

_______________________________________________

zero dialogów w tym rozdziale. Nie wiem dlaczego ale tak mi jakoś wyszło. Mam nadzieję że się podoba ?

środa, 15 lutego 2012

Trzydzieści cztery

*nadal perspektywa Carter*

Leżałyśmy z Hope na kocu i opalałyśmy się gdy beszczelnie przeszkodził nam mój dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pokazał mi się numer ojca. Miałam ochotę nie odbierać ale zrobiłby mi w domu jakieś kazanie.

- halo ? - spytałam oschle
- kochanie za ile wracacie ?
- nie wiem a co chcesz ?
- Molly ugotowała obiad, może wpadniecie za 10 minut i poznasz ..
- tego idiotę blondyna ?
- tak. To wy się znacie ?
- nie, to on zna mnie a mnie nie cieszy świadomość tego że mam nowego BRATA - zaakcentowałam mocno ostatnie słowo
- przepraszam że ci nie powiedziałem
- spoko, i tak bym się kiedyś dowiedziała.
- i jak pierwsze wrażenie o nim ?
- wisi mi 2 dwa koktajle jagodowe i nowy ręcznik - zaśmiałam się
- ale jest przynajmniej przystojny, mam rację ?
- tato ! - wydarłam się - pogadamy w domu. Wrócimy do 10 minut - odparłam po czym się rozłączyłam
- Hope cipko ruszaj dupe i idziemy - wydarłam się do ucha brunetce
- japa tam wariatko - zaśmiała się - ja nigdzie nie ruszam stąd mojej dupci - obruciła się na brzuch
- idziesz sama czy siłą mam cie wyciągnąć ?
- marzenia kobieto, nie wybieram się stąd przez najbliższą godzinę
- ha ! okaże się - powędrowałam w stronę morza

Rzuciłam się na fale i zaczęłam pływać. Woda była dość ciepła, ale mokra i na tym mi zależało. Wyszłam z morza i popędziłam w kierunku wylegiwającej się na kocyku pani Tomlinson. Położyłam się jej na plecy moim mokrym ciałem a ona tylko zawyła.

- aaaaaaaaaaa ty matole. Jezu jestem mokra, Boże jaka zimna woda - zaczęła histeryzować
- nie wyzywaj imienia pana Boga swego na daremno
- gadasz jak moja babka - spojrzała na mnie krzywo
- weź się odziej dziewico .. albo niedziewico i idziemy do domu na obiad - uśmiechnęłam się
- a co ty taka radosna ? Pewnie na spotkanie z braciszkiem - poruszała brwiami
- jeszcze jedno słowo o nim to pożałujesz
- to groźba czy prośba ? - zaśmiała się
- śmiej się śmiej
- no co mi może zrobić taka mała, słodka Carter ?- zaczęła mnie szczypać po policzkach
- odejdź dziewojo na odległość 2 metrów - zagroziłam jej
- dobra ale nie pacz tak, to parzy ! - wydarła się zapinając guzik od spodenek
- pakuj te klamoty do torby i idziemy bo umieram z głodu
- ciekawe jak gotuje twoja macocha - zamyśliła się Hope
- nie nazywaj jej "moją macochą"
- dlaczego ? Ale to prawda
- bo nie - odprarłam krótko ubierając koszulkę
- dobra, gotowe. Możemy iść - wyszczerzyła się
- jeszcze jeden głupi uśmiech to stracisz zęby - uśmiechnęłam się do niej
- nie groź mi bo sie boje - zaczęła piszczeć
- ogarnij Hope - popchnęłam nią na co moja przyjaciółka wpadła wprost na latarnie
- aaaaaaaaaaaałaaaaa - wydzierała sie
- nic ci nie jest ? Matko przepraszam - zaczęłam ją ściskać
- leci mi krew ? - popatrzyła na mnie
- nie ale jutro będziesz miała meeeeega guza - poklepałam ją po ramieniu
- to twoja wina - wskazała na mnie palcem i ruszyła przed siebie

Do domu doszłyśmy po niecałych 10 minutach. Całą drogę szłam napierdalając się z Hope która udawała obrażoną. Gdy weszłyśmy do domu w salonie siedział ten przychlast z plaży. Wyszczerzył się w moją stronę a ja wykrzywiłam się i porwałam Hope na górę do naszego pokoju gdzie przebrałyśmy się w inne ciuchy.

- jesteś zła ? - spytałam zakładając trampki
- już nie - uśmiechnęła się
- to dobrze - wstałam i przytuliłam ją - chodźmu na dół. Jakbym zaczęła tego gnojka wyzywać to weź mnie łyżką jebnij ok ?
- masz to jak w banku stara - dała mi kuksańca w bok

Schodząc po schodach zauważyłam Molly która krzątała się po kuchni. Oczywiście Hope matka dobrodziejka poszła ku niej pomóc a ja rozsiadłam się w salonie obok tego czuba .

- jak było na plaży - spytał gapiąc się na mnie
- fajnie - odburknęłam
- ciesze się
- ja też
- więc ja znam twoje imię a ty mojego nie. Jestem Austin
- dobrze wiedzieć
- widzę że się nie palisz do rozmowy ze mną
- ehem
- dlaczego nie dasz mi szansy abym cie mógł poznać ?
- leciałam tutaj z Londynu, uwierz że jedyną rzeczą na którą mam ochotę jest iść spać
- więc czemu nie idziesz ?
- bo chce sprawidź mojemu ojcu przyjemność, siedzieć z Tobą i twoją matką przy jednym stole nie zabijając was przy tym, uśmiechać się i przytakiwać
- nie musisz tego robić
- czego ? Zabijać was ?
- nie, chodzi mi o to że nie musisz tu siedzieć
- ale chcę to zrobić dla taty - spojrzałam na niego pierwszy raz od kąt pojawiłam się w salonie
- dobra z ciebie córka - chłopak uśmiechnął się do mnie
- tylko udaję dobrą
- więc dobra z ciebie aktorka. Powinnaś dostać rolę w Disney'u

Oboje się zaśmialiśmy. Akurat wszedł mój ojciec z Molly i Hope więc nieco ździwił się że rozmawiam z jego pasierbem. Może on wcale taki zły nie jest ?

______________________________________________

w następnym rozdziale postaram się żeby byli już chłopcy ale niczego nie obiecuję :D
zauważyłam że coraz mniej ludzi komentuje :< . następny rozdział po 30 komentarzach

wtorek, 14 lutego 2012

Trzydzieści trzy

- Carter, Hope, poznajcie moją żonę Molly - przedstawił nas wysokiej kobiecie z brązowymi , prostymi włosami i piwnymi oczami
- miło poznać - starałam się być chociaż trochę miła
- tsa, mi też - odburknęła Car

Jej ojciec wyczuł niezręczną atmosferę więc zaprowadził nas na góre do wielkiego pokoju w którym znajdowały się dwa łóżka. Powiedział że możemy iść na plaże i za 2 godziny wracać na obiad. Przebrałyśmy się w bikini na które założyłyśmy krótkie shorty i zwiewny podkoszulek. Schodząc na dół minęłyśmy Molly, która życzyła udanego wypoczynku. Uśmiechnęłam się do kobiety a Carter nawet na nią nie spoglądając opuściła budynek.
Kierowałyśmy się w stronę plaży. Był straszliwy upał.

- Carter dlaczego się tak zachowałaś w stosunku do Molly ?
- bo wygląda mi na tanią ździre. Owszem jest ładna ale pewnie jest z moim ojcem dla kasy a on głupi myśli że go kocha - wzruszyła ramionami
- a może ją serio kocha ?
- prosze cię, nie gadaj głupot - spojrzała na mnie tępo - przeżyć tylko te 2 tygonie
- 3 dni miałaś na myśli, jak chłoapki przyjadą będziemy chyba nocować w mieszkaniu Lou
- i twoim - dodała
- no tak - uśmiechnęłam się - Louis powiedział że mieszkanie jest dość duże i pomieścimy się w siódemkę
- muszę mu podziękować że kupił wam mieszkanie bo nie wytrzymałabym z tą jędzą

Gdy dotarliśmy na piaszczystą plażę rozłożyłyśmy swój koc niedaleko baru z koktajlami. Miałyśmy niesamowity widok na morze ale niezbyt paliłyśmy się do tego aby w nim popływać. Lepiej się poopalać.

*perspektywa Carter*

- masz ochotę na koktajl ? - spytałam Hope ściągając z siebie podkoszulkę
- jasne. jak będzie to weź mi jagodowy - uśmiechnęła się
- spoko, mój ulubiony smak - puściłam jej oczko i wyciągnęłam z torby portfel

Udałam się do baru z koktajlami. Kolejka była dosyć długa więc w między czasie wysłałam sms do Niall'a

                                      " do : Nialler ;*
                                        mamy zajebistą pogodę, brakuje mi ciebie. Nie wytrzymam tych 3 dni . xx "

po chwili dostałam odpowiedź

                                 " od Nialler ;*
                            mi Ciebie też brakuje, nawet nie wiesz jak bardzo. Obiecuję że za 3 dni nadrobimy nasze zeległości. Całuję - twój Niall x "

"TWÓJ NIALL" Jak to zajebiście zabrzmiało. Gdy Chłopcy dojadą oficjalnie ogłosimy że jesteśmy parą. Na razie niech żyją w świadomości, że między nami jest tylko przyjaźń.
Kolejka się zmniejszyła i nareszcie nadeszła moja pora na zakup

- poproszę 2 jagodowe koktajle - uśmiechnęłam się do blondynki która sprzedawała
- już się robi - puściła mi oczko i nalewała do kubków - proszę, miłego dnia
- dziękuję - odparłam płacąc i chwytając kubeczki w ręce.

Byłam lekko obładowana i ciągle gapiłam się pod nogi żeby nie upaść. Po chwili ktoś we mnie wleciał a napoje wylądowały na moim gołym brzuchu .

- kurwa uważaj idioto - krzyknęłam do ciemnego blondyna
- sory - zmieszał się - pomóc ci jakoś ?
- daruj sobie - popatrzyłam na jego twarz
- ty jesteś Carter ?
- tsa, a skąd ty moje imie znasz ?
- Henry dużo o tobie opowiadał
- zaraz, zaraz. Henry ? Mój ojciec ?
- no tak .
- skąd ty go znasz ?
- jak to skąd ? To mój ojczym - wyszczerzył do mnie swoje kły
- twój kto ? - spytałam niedowierzając
- ojczym. No wiesz, jest mężem mojej matki więc jest moim ojczymem
- twoja matka to Molly ?
- tak
- to ja już o nic nie pytam. Bywaj z Bogiem - powiedziałam kierując się do koca na którym leżała Hope rozbawiona całą tą sytuacją
- i czego rżysz pajacu - rzuciłam oschle
- braciszek ? - zaśmiała się
- chyba raczej tępy idiota, który nie umie chodzić
- oj no weź, przynajmniej przystojny - zamrugala
- on ? Fuuj.
- skoro nie jesteś z Niallem to bierz się za niego - szturchnęła mnie
- chyba wolałabym sobie odjebać głowę tasakiem niż pokazać się z takim - zaczęłam machać rękami - z takim czymś
- przesadzasz
- przesadzać to ja mogę sobie kwiatki w ogródku - powiedziałam chwytając ręcznik i ścierając z siebie koktajl
- wiesz chociaż jak ma na imie ? - ciągle durno się uśmiechała
- nie jest mi to aktualnie do życia potrzebne

__________________________________________

lol. chyba mi się chociaż trochę udał ten rozdział co ? :D


INFO ..
TERAZ ROZDZIAŁY BĘDZIE DODAWAŁA MOJA SIOSTRA I ONA WAS BĘDZIE TEŻ INFORMOWAŁA, GDYŻ, PONIEWAŻ DOSTAŁAM SZLABAN DO KOŃCA ROKU SZKOLNEGO LOL ZA NIEODPOWIEDNIE ZACHOWANIE NA SEMESTR I ZA SAME 3, 2 I JEDNĄ PAŁE : / . XDDDDDDDD

niedziela, 12 lutego 2012

Trzydzieści dwa

Długo jeszcze rozmawiałam z Louisem na temat tego mieszkania w Hiszpani, i czy to napewno dobry pomysł. Stwierdził że gdy jutro rano wyjadę mam zatrzymać się w naszym mieszkaniu a nie u ojca Carter. Podobno jest ono położone niedaleko plaży.Brzmi kusząco ale przecież jadę tam z Carter więc jedziemy do jej taty. Najpierw Lou nie był zadowolony z mojej decyzji ale stwierdził że jak za 3 dni do nas przyjadą zabiera mnie do naszego własnego kącika. Dochodziła godzina 21 więc położyłam się spać żeby wstać o 6 rano na samolot. Strasznie boje się podróży powietrznych no ale jakoś przeżyję. Carter cały wieczór siedziała na łóżku z Niallem i słodko sobie gawędzili. Między nimi coś jest ale pomęcze ją pytaniami dopiero jutro.

- Hope wstawaj, nie mam zamiaru nieść cię na rękach na odprawę - krzyczała mi do ucha Car
- odejdź demonie - wyjęczałam zasłaniając głowę poduszką
- nie lecisz do Hiszpani ? - czułam że nadal nade mną stoi
- to dziś ? - zerwałam się z łóżka i chwytając jakieś ubrania rzuciłam się w stronę łazienki

Po 5 minutach wyszłam bardziej ogarnięta, chwyciłam walizkę i reklamówki z wczorajszych zakupów i pobiegłam na lotnisko. Całe szczęście że kirowca tourbusa był taki miły i nas podwózł. No w końcu za to tata mu płaci.

- mogłaś mnie obudzić w nieco brutalkniejszy sposób, dobrze wiesz że nie jestem porannym ptaszkiem - krzyknęłam do Carter która stała przy bramkach
- Louis my mnie chyba zabił gdybym wylała na ciebie lodowatą wode
- nie, on by to zrozumiał
- eej dziewczyny, nie pożegnacie się ? - krzyknął Zayn zza moich pleców
- oj zapomniałam - uśmiechnęłam się i rzuciłam się każdemu na szyje
- dzwoncie codziennie, nawet po kilka razy - nawijał Hazza
- Boże 3 dni nas widzieć nie będziecie to aż tak długo ?
- noooo, kochanie jak ja tęsknić będe, dzwoń co godzinę bo ja umrę bez ciebie - powiedział Lou i przytulił mne mocno
- dobra dobra ale puść bo oddychać nie mogę - wyrwałam się z jego objęć
- będziesz na pewno dzwoniła ? - chwycił moją twarz w swoje duże ręce
- tak kochanie - pocałowałam go namiętnie - serio musimy iść, pa - pomachałam im oddalając się

Gdy przeszłyśmy odprawę stewardessa pokazała nam miejsca które zajęłyśmy w samolocie. Trzymałam Carter za ręke i ciągle miałam zamknięte oczy.

- Hope, wszystko ok ? - spytała
- dzwoń po karetke, albo zamów mi trumne bo ja nie przeżyje - zaczęłam się nerwową trząść
- oj no weź, pomyśl o Lou - uspokojała mnie
- a właśnie, miałam cię o coś zapytać - otworzyłam oczy i popatrzyłam na nią - co jest między tobą a Niallem ?
- eee niiic - przeciągała
- mnie w konia nie zrobisz - szturchnęłam ją
- jesteśmy tylko przyjaciółmi - uśmiechnęła się
- taaaa jaaaaasne
- no naprawdę
- narazie tylko przyjaciółmi - puściłam jej oczko
- japa Hope - uszczypała mnie
- ej a weź mi jeszcze powiedz o czym gadałaś z Zaynem wtedy w szpitalu
- powiedział abym nie zagrała na uczuciach Nialla bo jest on bardzo wrażliwy
- tylko ? - spojrzałam na nią pytająco
- powiedział że wie że on mi się podoba a ja podobam się jemu ale on nie jest dobry w okazywaniu uczuć.
- awwwwww - zamrugałam
- co ?
- nie nic, fajnie gdybyście byli razem
- no nie ? Pacz, takie małe Horanki by się urodziły. Takie no wiesz, niebieskookie z blond włosami - rozmarzyła się
- ehem . - przytaknęłam śmiejąc się

Cała podróż minęła dość szybko. Gadałyśmy na temat chłopaków i innych rzeczy. Carter powiedziała że jej rodzice rozwiedli się rok temu jej ojciec wyjechał do Hiszpanii ale ma prawo widywać się z nią kilka razy do roku i dlatego ją zaprosił. Carter postawiła mu warunek że zjawi się jedynie wtedy, gdy pojadę z nią.
Jakiś głos oznajmił że za chwilę lądujemy i trzeba zapiąć pasy. Znów zamknęłam oczy. Startowanie i lądowanie to 2 najgorsze rzeczy w ciągu lotu. Te turbulencje i w ogóle. No ale jakoś przeżyłam. Szczęśliwie wylądowaliśmy i opuściłyśmy pokład samolotu. W terminalu czekaliśmy na nasze walizki a ja w tym czasie zadzwoniłam do Louisa że żyję i mam się dobrze o pogoda tutaj jest zajebista. Na lotnisko przyjechał po nas tata Carter. Wysoki mężczyzna koło 40. Wydawał się dość miły i sympatyczny. Zabierając walizki ruszyłyśmy w stronę jego samochodu. Czarny range rover. Jak na jednego faceta wydawał się dość duży. Gdy podjechaliśmy pod dom miałam wrażenie że zacznę zbierać szczęke z podłogi. Dom znajdował się blisko morza i wyglądał niczym jakaś willa. Pan Henry - bo tak miał na imię, wyjął z bagażnika nasze torby i zaniósł do domu. W środku spotkała Carter nie miła niespodzianka

_________________________________________

OMG kolejny rozdział do dupy. Niby mam wenę ale jej nie mam bo pisze takie gówno. I'm so sorry ...

Trzydzieści jeden

Nadszedł dzień wypisu ze szpitala. Tego dnia od rana dopisywał mi humor. Chcę wreszcie wparować do MCD i pożreć wszystko co możliwe. Szpitalne jedzenie jest fuj.
Jutro wylot do Hiszpani na wyspę Teneryfa , nie mogę się już doczekać.

- gotowa ? - spytał Lou chwytając moją torbę która leżała na łóżku
- tak, wychodźmy stąd jak najprędzej - uśmiechnęłam się do mojego chłopaka chwytając go za wolną ręke

Na korytarzu czekali na nas chłopcy, nie wiem po co ale czekali. Carter też była. Gdy spojrzałam na Zayna zaśmiałam się pod nosem, a brunet to zauważył

- Hope, wiedz że moge zrobić tobie to samo co Carter zrobiła mi - zamrugał
- ha ! Nie zrobisz, cykasz dupe
- zobaczymy dzisiaj w nocy
- dzisiaj w nocy to ja jej przypilnuję przed tobą - objął mnie ramieniem Lou

Wytknęłam Malikowi język i wyszliśmy z budynku. Tata został podpisywać jeszcze jakieś papiery. Lou odstawił moją torbę do tourbusa który czekał na szpitalnym parkingu. Później wszyscy razem udaliśmy się do pobliskiego starbucksa na kawę. Oczywiście nie obyło się tam bez fanek chłopców. Co chwilę jakaś dziewoja przylatywała z prośbą o autograf.Nie mogłam przestać patrzeć na Louisa. Byłam szczęśliwa że nie zraniłam go. Jeszcze bardziej cieszy mnie fakt że nie jestem w ciąży i nadal mogę imprezować. Gdy wypiliśmy kawy powędrowaliśmy do centrum handlowego abym z Carter mogła sobie kupić jakieś bikini na wyjazd do Hiszpani. Obleciałyśmy wszystkie możliwe sklepy i nabyłyśmy stroje dopiero w ostatnim. Dla siebie wybrałam koloru beżowego. Stanik od stroju wiązany był przez szyję a na środku miał brożkę w kształcie kwiatka natomiast do majtek był dołączony cieniutki brązowy pasek. Carter wybrała dla siebie oczojebny strój koloru mocno zielonego. Aż mnie oczy bolały od samego patrzenia, no ale co poradzę. Najwidoczniej młoda lubi szaleć. Kupiłyśmy również kilka par krótkich, jeansowych szortów i masę podkoszulek. Nabrałyśmy tyle ubrań jakbyśmy się wybierały do Hiszpani na 3 miesiące a jedziemy na jakieś 2 tygodnie.Po dwu godzinnym zwiedzaniu CH udałyśmy się do busa gdzie czekali na nas chłopcy, którzy opuścili już po godzinie galerię narzekając na ból nóg.

- Hope powiedz coś Louisowi - krzyknął Niall gdy tylko pojawiłam się w środku
- Louis - wydarłam się
- tak kochanie ?
- coś - uśmiechnęłam się do Nialla który udał że jebnął focha

Rzuciłam torby gdzieś w kąt i jebłam sobą na Lou, który leżał na łóżku.

- ałć - syknął
- co jest kochanie ? - spytałam całując go w usta - ciężka jestem ?
- nie. Po prostu plecy mnie bolą - odgarnął włosy z mojej twarzy
- to już złaże - podniosłam się na równe nogi
- ale chodź się połóż obok mnie. Jak ci coś powiem to zemdlejesz - poruszał śmiesznie brwiami
- uuu, ja nie mdleje z byle powodu więc mnie zaskocz kotku - położyłam się obok mojego chłopaka
- kupiłem nam mieszkanie - uśmiechnął się
- nam ? W sensie tobie i chłopakom czy tobie i mi ? Sory ja po tych zakupach niekumata jestem
- ty zawsze jesteś niekumata - wydarł się Niall przeżuwając udko z kurczaka
- odezwał się kumaty - posłałam mu mordercze spojrzenie
- no czego chcesz. Jestem inteligentny
- każda blondynka jest głupia, a ty sie do nich zaliczasz - pokazałam mu język
- przegiełaś - udał obrażonego
- oj Niall, Carter cię pocieszy - spojżałam na siedzącą obok niego blondynkę, która się zarumieniła
- weź ty się lepiej swoim księciem zajmij - rzucił w moją stronę plastikową butelką
- a żebyś wiedział że się zajmę - powiedziałam po czym wtopiłam swoje usta w usta Louisa
- mieszkanie twoje i moje - oznajmił gdy się od niego odkleiłam
- ty sobie chyba żartujesz, tak ?
- nie, naprawdę .
- a gdzie to nasze MIESZKANIE - zaakcentowałam ostatni wyraz
- w Hiszpani - wzruszył ramionami
- nie wierze, Niall rzuć do mnie jeszcze raz butelką
- spoko stara - powiedział po czym zadał mi kolejny cios plastikiem

Nie wierze, on jest jakiś powalony. Rozumiem kupić mieszkanie, ale kupić w Angli, Londynie a nie w .. Hiszpani . lololololol. Mój chłopak ma coś nie tak z głową

_________________________________________

długo czekaliście na ten rozdział a ja go zjebałam. lolololol =,= . także tego .. przepraszam XDDDD

poniedziałek, 6 lutego 2012

Trzydzieści

Lekarz stwierdził że wszystko jest ok i powoli dochodzę do siebie ale muszę do jutra leżeć w szpitalu. Louis opuścił mnie gdyż mieli zagrać jakiś mały koncert dla dzieci chorych na białaczkę w tutejszym szpitalu. To było bardzo miłe z ich strony. Wyobrażam sobie te wszystkie uśmiechnięte twarze dzieci na widok One Direction.
Ciągle myślałam że jestem w ciąży. Myślałam że mój tata ułożył sobie życie z Anne i spodziewają się dziecka. Miałam pełną świadomość tego że zdradziłam Louisa. To wszystko okazało się być jakimś tam snem. Z jednej strony się ciesze że pozostałam być wierna swojemu chłopakowi i w najbliższym czasie nie zostanę matką.
Z wyższego piętra dobiegały mnie odgłosy śpiewających chłopaków. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ich głosy dopóki bezszczelnie mi nie przeszkodzono.

- siema, co tam ? - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam jedną powiekę i zobaczyłam uśmiechnięta Carter
- hej, w miarę dobrze a u ciebie ?
- świetnie ! Słuchaj, mój tata zaprosił mnie do swojego domu w Hiszpani na 2 tygodnie i tak myślę, czy polecialabyś tam ze mną ?
- ale dlaczego akurat ja ? - spytałam podpierając się na łokciach
- bo dzięki tobie poznałam chłopców, i Nialla - zarumieniła się wypowiadając jego imie
- czy wy ze sobą kręcicie ? - poruszyłam brwiami
- spotkaliśmy się kilka razy sam na sam ale nie wiem czy coś z tego będzie
- oj napewni się wam ułoży, zobaczysz - poklepałam ją po ramieniu
- więc jak ? Polecisz ze mną ?
- nie wiem czy tat..
- już załatwiłam to z twoim ojcem, powiedział że jeśli masz ochotę to on nie widzi żadnego problemu
- a co z chłopakami ?
- powiedzieli że mają kilka dni wolnego między koncertami i wpadną do nas
- no to świetnie, piszę sie na to. Kiedy wylatujemy ?
- za dwa dni - uśmiechnęła się - nawet nie wiesz jak się ciesze że lecisz ze mną - przytuliła mnie
- ja też się ciesze - odpowiedziałam jej uśmiechem
- ej, a może poopowiadasz mi trochę o tym twoim śnie ? No wiesz, że byłaś w ciąży etc.
- jasne, ale to dużo do opowiadania więc lagaj obok mnie żeby ci wygodnie było - poklepałam ręką miejsce obok mnie

Carter położyła się i zaczęłam jej o wszystkim opowiadać. O weselu taty i Anne, o tym jak zdradziłam Louisa najpierw z Hazzą a później z Zaynem, jak nie wiedziałam czyje to może być dziecko i uciekłam z Londynu do Wolverhampton a gdy powiedziałam że rozwaliłam Haroldowi brew łyżeczką wybuchnęła tak głośnym śmiechem, że zjawiła się pielęgniarka uciszając ją. W towarzystwie Carter czas płynął o wiele szybciej. Ja jednak ciągle myślałam o Natalie. Tak, ona była prawdziwa. Ciekawe czy jeszcze mnie pamięta i czy zareagowałaby na mój powrót tak jak w tym śnie. Nie ważne.
W sali miałam tv więc oglądałam z Carter ' sweet 16 ' i jedząc w tym czasie oreo.

- ej Hope - szturchnęła mnie - ty skończyłaś już szesnastkę ?
- no tak, już mi idzie 17 . A co ?
- szkoda, zgłosiłabym cię do tego programu - puściła mi oczko
- ty chyba na mózg upadłaś. Jeszcze brakuje mi tego żeby pizdrzyć się przed kamerami i drzeć się do taty " tato, tato to auto jest za tanie, stać cię na więcej dla twojej małej księżniczki" - zaśmiałam się
- w sumie racja - chwyciła kolejne cisteczko

Gapiłam sie w jej usta które przegryzały ciastko, zauważyła to i spojrzała na mnie kątem oka a ja w  ten czas brałam łyk zimnego mleka.

- co tak paczysz i napaczyć się nie możesz ? - spytała
- przekręć
- huh ?
- przękręć mówie
- noo dobra. Przekrącam
- poliż
- liże - zkrzywiła twarz i zatopiła język w środku
- zamocz - podstwaiłam jej pod nos szklankę
- tak, co dalej ?
- ugryź
- ugryzłam - powiedziała z pełną buzią
- a teraz wypluj
- he ?
- WYPLUJ ! - krzyknęłam uśmiechając się

Carter plunęła prosto przed siebie. Los chciał że do sali akurat weszli chłopcy bo jak mniemam skończyli koncert. Największego pecha miał Zayn który wchodził  jako pierwszy i przeżute ciastko trafiło prosto w jego słaby punkt. Tak, chodzi o włosy.

- aaaaaaaaaaaaaa - krzyczał - ty - wskazał palcem na Carter - ty to zrobiłaś
- to nie ja, to moja szałma - broniła się dziewczyna

Reszta chłopców razem ze mną przyglądaliśmy się sprzeczkom Carter i Zayna i mało nie padliśmy ze śmiechu.

- idzesz ze mną - chwycił ją za ręke
- nie - wyrwała mu się
- musisz mi to zmyć. No powiedz mi jak ja wyglądam. To ciastko we włosach psuje moją reputację - wygiął usta w małą podkówkę
- ale czym ja ci to mam zmyć ?
- mam tu coś - wyciągnął z kieszeni bejsbolówki portfel
- no widze, masz portfel. Co to ma do rzeczy ?
- a to, że w portfelu mam - zaczął grzebać w błękitnym portfelu - tadaam, małe szampony - wyszczerzył sie
- a znajdzie sie tam lusterko ? - spytałam dla żartów
- nawet dwa, wolisz czerwone czy fioletowe ? - pomachał mi przed twarzą owymi przedmiotami
- weź ty lalusiu idź lepiej te kudły umyj bo fanki zawiedziesz - popchnął go w stronę drzwi Harry
- ona idzie ze mną - wskazał na Carter - musi odpokutować za swoje czyny
- i trzymać ci lusterko czy może podać ręcznik ? - zaśmiał się Lou
- pozabijam was wszystkich jak wróce, idziemy młoda - pociągnął za sobą Carter w stronę korytarza

Gdy drzwi do sali się zamknęły spojrzałam na chłopców i cała nasza piątka wybichnęła głośnym niepochamowanym śmiechem. Chłopcy walnęli się na moje łóżko ledwo oddychając. Biedny Niall aż się zadławił śliną.
Nie mogę się już doczekać tej wizyty w Hiszpanii. Myślę, że to będzie udany wyjazd

______________________________________________________

od następnego rozdziału zacznę może pisać też z perspektywy innych bohaterów ?
co o tym myślicie ? XD

niedziela, 5 lutego 2012

Dwadzieścia dziewięć

Obudziłam się w jasnej sali. To chyba sala szpitalna.Przechyliłam głowę lekko w bok i zobaczyłam przy moim łóżku Louisa. Wyglądał tak jakoś inaczej, blady, chudy i nawet włosy miał inne Trzymał mnie ciągle za ręke. Poruszyłam ją a on w momencie na mnie spojrzał podnosząc lekko do góry konciki swoich ust.

- nareszcie się obudziłaś - wyszeptał i pocałował mnie w czoło
- co z dzieckiem ? - spytałam
- jakim dzieckiem ? - popatrzył na mnie wielkimi gałami
- jak to jakim ? Naszym dzieckiem. Jestem w siódmym miesiącu
- nie, ty nie jesteś w ciąży
- jak to nie ?
- no normalnie, z kim niby miałabyś być w ciąży ?
- no z tobą, głupie pytanie
- aleee robiliśmy to tylko raz i się zabezpieczyliśmy
- Louis to mnie potrącił autobus czy ciebie ? Bo to ty zdajesz się niczego nie pamiętać
- jaki autobus o czym ty w ogóle gadasz ?
- szłam kupić pizzę Harremu w ramach przeprosin że rozcięłam mu łuk brwiowy łyżką, przechodziłam przez pasy w Wolverhampton i uderzył we mnie autobus. Myślałam że umarłam
- niee, słuchaj. Pamiętasz jak za kulisami Caroline cię napadła ? ( dla niewiedzących rozdział 13 )
- no tak, ale co w związku z tym ?
- zapadłaś w śpiączke Hope
- w co ? - zrobiłam takie oczy że mało z oczodołów nie wyszły
- w śpiączke, leżałaś tutaj taka bezbronna calutki tydzień
- czyli ja nie jestem w ciąży ?
- nie
- nie zdradziłam się z Harrym i Zaynem ?
- dziwne pytanie, ale nie
- i mój tata nie wziął ślubu z mamą Hazzy i nie jestem jego przybraną siostrą i za miesiąc nie urodzi się Jessica Anabel Walker
- Boże Hope jak ty bredzisz, ide po lekarza - podniósł się z krzesła
- nie, stój - pociągnęłam go za ręke - czy możliwe że przez cały czas tej śpiączki miałam tak jakby .. inne życie ? Bo wiesz, zdawało mi się że to było serio.
- możliwe - poniwnie usiadl obok mojego łóżka - opowiadaj mi to twoje inne życie

Zaczęłam mu nawijać o tym wszystkim co się działo (od rozdz.14 po rozdz.28) a on gapił się na mnie jak na wariatkę. Po niedługiej chwili do sali wbiegli uradowani chłopcy, tata i ... Carter. Patrzyłam na nią jak na ducha

- Hope, czy coś nie tak ? - spytała
- nie, tylko ty jedyna brałaś udział w moim śnie. Czy ty .. czy ty jesteś z Niallem ?
- ee, nie - spojrzała na Blondyna a potem znów na mnie - ale jestem tutaj i zaglądałam do ciebie przez cały tydzień
- tylko tydzień spałam ?
- tylko ? Dla nas to dłużyło się niesamowicie - powiedział tato
- ale żyje przecież - uśmiechnęłam się
- i to mnie cieszy - odwajemnił uśmiech - a teraz chodźmy wszyscy, dajmy jej odpocząć - skierował się z resztą w stronę drzwi
- nara młoda - pomachał mi Niall
- trzymaj się - powiedzieli razem Liam, Zayn i Hazza zamykając drzwi
- Lou, zostań na chwile - krzyknęłam a do sali wszedł Tommo z uśmiechem - usiądź obok mnie
- ok - jak powiedziałam tak też uczynił - co chcesz ? - zamrugał
- czy ty mnie kochasz czy to też był fragment tego mojego dziwnego snu ?
- kocham cię Hope, najbardziej na świecie. - zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach gorący pocałunek
- ja ciebie też kocham Louie - uśmiechnęłam się - nie wiesz może kiedy mnie wypiszą i co w ogóle będę robiła po wyjściu stąd ?
- powinni cię wypisać w ciągu 3 dób. a po wyjściu jedziesz z nami dalej w trasę .. no chyba że tata pozwoli ci wrócić do domu
- nie, chcę być z tobą - ścisnęłam jego ręke - nie opuścisz mnie,prawda ?
- nigdy w życiu - położył prawą dłoń na sercu

_________________________

hahaha :D nikt nie spodziewał się takiej akcji no nie ?
wzięłam sobie do serca uwagi hejterów że wszystko za szybko się dzieje. No wiecie, ciąża, ten ślub etc. i zmieniłam troszeczkę.
Także dla niekumatych : Hope nie będzie w ciąży póki co, mama Hazzy i tata Hope nie są małżeństwem, Hope nie zdradziła Louisa z Harrym i Zaynem. Wszystko co działo się od rozdziału 14 po rozdział 28 w dalszej części tak jakby nie istnieje, czaicie ? XD
Wszelkie pytania zadawać w komentarzach :D

P.S jak kogoś nie poinformowałam to przepraszam ale teraz rozdziały dodaję z innego kompa.
zostawcie nicki z tt ok ?
<3

sobota, 4 lutego 2012

Dwadzieścia osiem

Na dół zeszłam dopiero gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Louis brał prysznic a reszta siedziała na kanapie w salonie. Gdy do domu wszedł tata z Anne jego oczy zrobiły się jak spodki.

- WOW, jak tutaj czysto - krzyknął
- to moja zasługa - powiedział Harry dumnie się wypinając
- dobra robota synku - pogłaskała go po policzku Anne - a co ci się stało w brew ?
- yy, no bo mnie Hope uderzyła - wskazał na mnie palcem znów robiąc tą swoją groźną minę
- czym ?
- łyżką - powiedział Liam i wybuchnął śmiechem - i za to masz u mnie plusa Hope
- co ty robiłaś z łyżką - spytał mnie tata
- rzucałam ?
- to ja o nic więcej nie pytam. Ale , gdzie jest stół ? - pokazał palcem na duży salon bez stołu
- złamał się - powiedziałam
- sam się złamał ?
- Zayn go złamał - wskazał palca na winowajcę Horan
- to co wy robiliście ?
- PARTY HARD - odkrzyknął mulat
- to ja już serio o nic nie pytam, idę tylko po swoje rzeczy i opuszczamy wasz dom wariatów - uśmiechnął się i poszedł na górę a razem za nim Anne
- idioci - krzyknęłam. - Malik kupujesz mi stół, i to dzisiaj bo nie będe jadła na podłodze
- w kuchni jest stół - wzruszył ramionami
- nie pyskuj !
- kto się kłóci ? - spytał schodzący z góry Louis
- już nikt. Mamy na dzisiaj jakieś plany czy siedzimy w domu ? - zwróciłam się do zebranego ludu
- ja nigdzie nie ide, głowa mnie boli - powiedział blondynek
- ja też - podniósł ręke Zayn
- przykro mi Hope, ale ja też nigdzie nie idę - odparł Lou i pocałował mnie w policzek
- to ja mam was w dupie, ide spać. Obudźcie mnie jakoś wieczorem. Adijos muczacza - syknęłam i tupiąc nogami poszłam do swojego pokoju mijając na schodach tate i Anne

Nawet się z nimi nie pożegnałam usłyszałam tylko jak tata pyta " a tej co jest ? " na co Harry odpowiedział "kobiety w ciąży mają humory i się znęcają nad każdym" po czym jak mniemam dostał w łeb od swojej ciężarnej matki. Pajac
Próbowałam zasnąć ale nie umiałam. Odpaliłam laptop i włączyłam sobie 8 sezon 'Grey's anatomy'
Boże święty Henry umarł o_O ryczałam jak głupia. On to był chyba najładniejszy, biedna Altman. To był jej mąż którego operowała jej przyjaciółka. No wiecie Henry miał cukrzycę i jakiegoś tam guza gdzieś tam i jak go operowali to ten guz erodował w płuco i Henry umarł.Przeżywałam to jak mrówka okres. Wykorzystałam wszystkie chusteczki jakie miałam w pokoju. Obejżałam 11 odcinków 8 sezonu. Dochodziła godzina 15 więc zebrałam swoje grube ciało na dół.
Harry widząc mnie głupio zacieszał a ja nawet nie wiedziałam dlaczego

- Hazza czego ryjesz beret ? - spytałam siadając na fotelu
- pizza - zamrugał
- czy ja usłyszałem pizza ? - Niall aż podskoczył z miejsca
- tak ale nie dla ciebie, Hope obiecała mi pizze za to że dostałem po głowie łyżeczką
- ej Zayn ! Idź do kuchni po łyżeczkę, albo po widelec, rzuć we mnie i ramach przeprosin pizze mi kup ok ? - Horan gapił się na Zayna i dość szybko mrugał
- nie ma mowy stary, zapomnij
- no błagam, ja też chce pizze. TEŻ CHCE PIZZE - zaczął szarpać siedzącą obok Carter
- dobra dam ci kawałek ale sie uspokój
- dwa
- za dużo pragniesz chłopie - poklepał go po ramieniu
- to ja lece się przebrać i idę do pizzeri. Przewietrzę się chociaż - odparłam i wstałam udając się na górę

Po 5 minutach gotowa zeszłam na dół. Założyłam buty i bluzę oraz wyciągnęłam z torby portfel.

- iść z tobą ? - nagle jakby z nikąd pojawił się Louis
- nie, dam sobie radę - uśmiechnęłam się
- na pewno ?
- oczywiście - pocałowałam go w policzek i otworzyłam drzwi - kocham cię
- ja ciebie też , uważaj - pomachał mi a ja opuściłam dom

Jak ja kocham Wolverhampton. Nic się tutaj nie zmienia. Wszystko takie same od kiedy sięgam pamięcią. Do pizzeri miałam 5 minut drogi pieszo więc szłam spacerkiem. W słuchawkach grała Corina - Munky Funky . Aż mi się tańczyć zachciało no ale nie wypada. Uśmiechnięta doszłam na miejsce. Zostało mi tylko przejść przez ulicę. Z racji że na pasach nie mamy świateł bez zatrzymywania się ruszyłam przed siebie. Nagle usłyszałam krzyk ludzi, odwróciłam się i zobaczyłam jadący wprost na mnie autobus. Zamknęłam oczy. Nogi tak jakby wtopiły się w asfalt. Pisk opon i ogromna siła uderzenia. Potem już nic. Chyba umarłam

________________________________

długo się zastanawiałam czy na tej scenie zakończyć to opowiadanie ale mam całkiem inny pomysł :)
rozdział 29 już napisałam i chyba was nieco zaskoczy, no ale poczekacie do jutra ^^

Dziękuję bardzo Jozefowa za wyrażenie opini pod poprzednim rozdziałem :)
właśnie chodziło mi o takie spokojne wyjaśnienie co powinnam zmienieć a nie jeżdżenie od razu po mnie :)
chcę żeby czytelnicy mieli przyjemność jak czytają to opowiadanie więc dlatego dostosuję się do komentarza Jozefowa i w kolejnych rozdziałach dodam więcej opisów sytuacji.

Ten rozdział napisałam w czwartek więc jeszcze jest taki nijaki ale następne postaram się pisać lepsze 

piątek, 3 lutego 2012

Dwadzieścia siedem

Gdy jechaliśmy do domu wstąpiliśmy jeszcze do monopolowego po wódeczkę. Kupili chyba 5 litrowych absolutów. Nie wiem po co skoro ja nie piję i Hazza również, lekarz mu zabronił.
Party time yay. Siedzieliśmy w salonie. Ja pożerałam sama drugą paczkę lays'ów a Niall gapił sie na mnie morderczym wzrokiem . Pfff, ja sie nie dziele. Chłopcy obalali kolejną flaszkę. Siedzieli i śmiali się praktycznie z byle czego. Mój Lou też był nieco nachlany. Udał się do naszej sypialni a po chwili wrócił przebrany w stroju borata. No wiecie, takie zielone jakby majtki na szelkach. Natalie migdaliła się z Hazzą gdzieś w kącie. Fuck yeah. Nareszcie są razem.
Po kolejnych 2 godzinach Nialler siedział z głową w kiblu i rzygał. Biedaczyna. Liam leżał najebany w trzy dupy pod stołem i przytulał nogi Harrego który siedział z zamkniętymi oczami i chyba spał. Louie wykonywał erotic dance na stole razem z Zaynem. Malik zaczął skakać po nim jak pojebany aż w końcu drewniany stół się załamał przygniatając leżącego pod nim Liama. Gdy Horanek ledwo przytomny wracał z łazienki potknął się przez upitą Natalie która spała przy wejściu do salonu i niczym ptak poleciał prosto na Zayna. Chcąc nie chcąc cała czwórka i stół leżeli na jednej wielkiej górce. Nie chciałam nikogo z nich budzić więc zgasiłam światło i udałam się do kuchni szykując im na rano aspirynę .Trochę dziwne że Hazza spał chociaż nic nie wypił. Może był zmęczony czy coś. Poszłam do swojego pokoju, chwyciłam piżamę i powędrowałam w stronę łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel, umyłam włosy, zęby, przebrałam sie i rzuciłam na łóżko. Leżałam gapiąc się w sufit i głaszcząc gruby brzuch. Czułam jak dzidzia mnie kopie. Kurde to takie smutne że w tak młodym wieku zostanę matką . Mam dopiero 16 lat, no prawie 17. Koniec z imprezami, koniec z wszystkim. Louisowi też spieprzyłam życie. Razem je sobie spieprzyliśmy. Zachowaliśmy się jak nieodpowiedzialni gówniarze. Zgasiłam nocną lampkę i zasnęłam.
Obudziłam się o godzinie 7. Nie tak, że sama się obudziłam, tylko obudziły mnie strasznę jęki dobiegające z dołu. Założyłam na siebie szlafrok i zeszłam po schodach na dół. Zastałam tam taki sam rozpierol, który widziałam wczoraj wieczorem gdy opuszczałam salon. Weszłam do kuchni gdzie zastałam Louisa który z głową w zlewie pił kranówe

- kto tak jęczy ? - spytałam
- Liam
- dlaczego ?
- no nie wiem, może dlatego że został przygnieciony przez stolik, Zayna, mnie i Horana ?
- no tak, to wiele wyjaśnia, a ciebie suszy ? - zaśmiałam się
- głupio pytasz, najchetniej wypiłbym teraz ocean
- następnym razem mleka się napij a nie wódki - poklepałam go po ramieniu i poszłam do salonu

Istny chaos. Jakby trąba powietrzna tutaj przeszła. Biedny Payne nadal leżał pod złamanym stołem i wydawał z siebie dziwne odgłosy. Harry krążył po salonie z przyklejonym plastrem do czoła i gadał sam do siebie.

- gdzie Natalie ? - rzuciłam siadając na sofe
- poszła do swojego domu się ogarnąć
- a ty dlaczego tak krążysz w kółko i kółko i kółko ?
- bo mi sie nudzi no, nie mogę patrzeć na te flaszeczki których nie mogę dotknąć i to przez ciebie ! - wskazał na mnie palcem z groźną miną - bo rzuciłaś we mnie łyżką, to był napad
- oj Harry - zaśmiałam się - przepraszam, co mogę zrobić żebyś mi wybaczył ?
- dziś wieczorem kupujesz mi pizze. TYLKO MI !
- masz to jak w banku, a teraz ide sie ubrać i trzeba tutaj posprzątać
- właśnie ! Tata z mamą dziś przyjadą
- CO ?! - wydarłam się - ale jak to ? o której ?
- powinni być za pół godziny
- ale po co ?
- Damon chce zabrać reszte swoich rzeczy do nowego domu
- i ty zamiast sprzątać to sobie w kółko chodzisz jak dzieci w przedszkolu ? +100 do zajebistości Harry
- ale ja nie umiem sprzątać
- ru fuckin kidding me ?
- nie, serio nie wiem od czego zacząć
- zacznij od zebrania zwłok Liama z podłogi, potem wyrzuć ten złamany stół oraz puste butelki po wódce, weź miotłe i zamiataj !
- no dobra, ale za to dostane 2 pizze
- chyba śnisz - powiedziałam i udałam się na góre do swojego pokoju

Wszystko miałam za małe. Powinnam chodzić chyba w prześcieradle bo tylko do niego się mieszcze. Wyciągłam z szafy jakąś wielgachną podkoszulkę i spodnie dresowe Louisa. Wyglądałam jak bezdomna ale trudno. Jakoś odziana chodzić muszę.


_______________________________

tak więc mam kilku hejterów. Nie żeby coś ale jak wam się coś nie podoba to albo nie czytajcie albo napiszcie mi co powinnam zmienić a ja się dostosuje

HATERS GONNA HATE, POTATOES GONNA POTATOE .

czwartek, 2 lutego 2012

INFO DLA ANONIMKÓW

CZEŚĆ UŁOMY I INNE TYPY POCHODZENIA CZARNOBYLSKIEGO. 
NAWET NIE WIECIE JAKI MAM ZACIESZ NA RYJU JAK CZYTAM TE WASZE SŁIT KOMCIE MAJĄCE NA CELU MNIE 'DOBIĆ?' CZY COŚ .
HAHAHA


HATERS GONNA HATE POTATOES GONNA POTATOE.


PISZCIE CO CHCECIE, JA TO MAM GŁĘBOKO W POWAŻANIU XD


P.S MAM 16 LAT A NIE 14, TO TAK DLA ŚCISŁOŚCI


HAVE FUN, ENJOY ;*

Dwadzieścia sześć

PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

Właśnie zaczął się siódmy miesiąc ciąży. Wyglądam jak ciężarówka a przede mną zostały jeszcze 2 miesiące w których zapewnie przytyję jeszcze więcej. 6 miesięcy temu wróciłam do Wolverhampton. Jestem tutaj nadal tylko że z samym Louisem i Hazzą. Reszta wróciła do Londynu gdyż narazie nieprzewidywana jest żadna trasa koncertowa ani nic takiego żeby cała 5 musiała być razem. Nie pytajcie dlaczego Harry został. Ze względu na Natalie. Zakochał się biedny. Próbuje bić do niej już pół roku a ona mimo tego że Harold bardzo jej się podoba, postanowiła żeby najpierw lepiej się poznali. I bardzo dobrze robi. Ciągle się spotykają ale nie są oficjalnie razem.
Nie znam płci dziecka. Razem z Lou chcemy niespodziankę. Od kilku dni cała nasza czwórka - wraz z Nat siedzimy i i wymyślamy imię dla dziecka. Oczywiście to js z Louisem wybierzemy imię ale oni składają propozycję.

- o mam pomysł - rzekł Lokaty - Nazwijcie go Harold . Takie zajebiste imie dla zajebistych ludzi
- a żeś ty skromny - zaśmiałam się - a co jeśli to dziewczynka ?
- to Haroldzina - wzruszył ramionami
- Kędzierzawy weś ty się rozpędź i pierdolnij w ściane może ci sie polepszy - szturchnął go Lou
- ej nooo. Już padło chyba milion imion a wiem że już wybraliście. Powiedźcie mi błagaaaaaam - klęknął na kolana
- a ty w kościele jesteś ? - spytała Natalie

Harry jebnął focha i tupiąc nogami udał się do pokoju gościnnego.

- leć za nim, wiem że ci zależy - wyszeptałam do ucha mojej przyjaciółce

Nat pobiegła za Stylesem. Kurde niech oni oficjalnie przyznadzą się że są razem. Pół roku sie znają i nic ? Przecież od początku iskrzyło. A jeśli chcecie wiedzieć co działo się podczas tych 6 msc u reszty to zaraz opowiem. Więc Niall i Carter są razem i wykupują wszystkie jedzenie z całego Londynu. O tak, Carter to taki sam głodomor jak Horanek. Oni zaraz zbankrutują. Liam chodzi z Danielle - może kojażycie ? Był z nią za czasu kiedy jeszcze występowali w X-Factorze ale potem się rozstali bo Dan wyjechała do USA no a teraz znów są razem. Zayn narazie nikogo nie ma i podobno nie szuka. Ze mną i Louisem jest w bardzo dobrych kontaktach. Wszyscy zachowujemy się jakby akcji na weselu nie było. Za miesiąc Anne ma rodzić. Będzie to dziewczynka : Jessica Anabel Walker. Mój ojciec zostanie tatą po raz drugi i miesiąc później zostanie dziadkiem. Obiecał że będzie starał mi się pomagać mimo że będzie miał swoje dziecko do pilnowania. Nasza rodzinka powiększy się o 2 osoby. Nie chcę wracać z moim dzieckiem do Londynu. Dom w Wolverhampton jest już mój. Po ucieszcze z Londynu tata mi go ofiarował gdyż on i Anne mają swój własny, przytulny domek na przedmieściach Londynu. Louis obiecał że ze mną tutaj zostanie.Wiem i tak że większość czasu będzie spędzał poza domem ( trasy, wywiady, sesje etc ). Zawsze mam do pomocy Natalie. Nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Współczuje tej małej istocie która gnieździ się w moim brzuchu. Nie planowałam w wieku 16 lat mieć dziecka ale co się stało to się nie odstanie prawda ?
Informacja o mojej ciąży rozniosła się dość szybko. Już w 1msc było widać lekko mój brzuch. Najpierw myślałam że urodzę bliźniaki ale w moim łonie jest tylko jedna mała osóbka. Wiem, że dziecko urodzi się gigantyczne. Nawet lekarz mi to oznajmił. Będe miała cesarskie cięcie bo moja macica jest za wąska. Ta informacja jest jeszcze bardziej dobijająca. Będą cięli mój brzuch a potem zaszywali. Fuuj. A podobno gdy będe chciała maluszka podnieść to w dolnej części brzucha będe czuła ból. Mam nadzieję że przez pierwsze tygodnie Louis będzie mi pomagał bo nie wiem czy wyrobię. No dobra, nie ważne.
Siedziałam we domu na mej sofie, w kapciach samych albo bez, mam Louisa mam Harolda i Natalie. Moja przyjaciółka więcej czasu spędza u mnie niż w swoim domu. Przynajmniej jest zajebiście. Dzisiaj ma swoje 17 urodziny więc robimy party hard. Za godzinę powinna dojechać reszta czubów. Łaziłam po kuchni i pichciłam dużo żarcia. No wiecie, będzie Horan i Carter więc jakbym nie ugotowała to zjedli by mi meble o.O .Nie jestem świetną kucharką ale mam nadzieje że się nie zatrują. Krojąc pomidory podszedł do mnie Lou i objął w pasie.

- co robisz ? - wymruczał mi do ucha
- nakurwiam w tibię
- kłamiesz
- przeciesz widzisz głuptasie że kroje pomidory - zachichotałam
- pomóc ci ? - oderwał się ode mnie stając obok
- nie trzeba. Zapomniałam kupić plastikowych noży a takiego ci nie dam - pomachałam mu sztućcem przed paczałkami
- jebłem focha - odwrócił się na pięcie w stronę okna
- tosz to straszne - zaśmiałam się, odłożyłam nóż i podeszłam do niego aby go pocałować
- fuuuuuuuj - wydarł się na nas Harold wchodząc do kuchni - kiedy skończycie wymieniać się śliną ?
- nigdy pacanie - rzuciłam w niego łyżką która leżała na blacie
- kurwa, to krew. Jezus Maria ja umieram - krzyczał jak głupi
- ja pierdole - powiedziałam i przyłożyłam mu do rozciętego łuka brwiowego chusteczkę.

Ale żeby rozwalić komuś głowę łyżeczką ? Hahaha. Hope jesteś miszczem. Liam będzie z ciebie dumny. Musieliśmy zajechać z Kędzierzawym na pogotowie bo nie fajnie to wyglądało. Dostał 2 szwy. Gdy opuszczaliśmy szpital czekali przed nim chłopcy i Carter. Biedny Niall ze śmiechu turlał się po betonie.

__________________________________

kolejny nieudany rozdział. Boże tracę wene . Chyba skończe pisać -,-

KURWA PACZCIE JAKIĄ MAM SŁIT FOCIUSZE Z ZAYNOLDEM XDD
W DNIU NASZEJ PIERWSZEJ RANDKI ( TAK WIEM, ZDRADZIŁAM HARREGO ALE CII )

Ostatnio mi gorzej na głowe o_O XDDD